niedziela, 1 października 2017

Salon spa to nie burdel! A jednak niektórzy ludzie...

          "Keep calm and love massage", głosi tablica pod salonem spa renomowanego hotelu Hilton, w którym żaden Hilton być może nigdy nogi nie postawił. Ale hotel jest. I ma spa dla bogaczy. A Kot, zamożny dziedzic genów wysoko postawionego rodu Ocicat, jest stałym klientem u tamtejszej masażystki, co ma dłonie niczym zgniatarki śmieci. Jako magister fizjoterapii dobrze wie gdzie i jak go nacisnąć, aby przynieść ulgę jego zbolałemu ciału. W końcu polowanie na ptaki i myszy to bardzo ciężka praca, zatem dwunastogodzinne drzemki nie zawsze w pełni go regenerują. Ale ktoś to musi robić. No i wstyd przynosić wstyd przodkom. Kot poluje więc dzielnie każdego dnia, z dumą przynosząc zdobycze Błaznowi, aby przed konsumpcją zostały zatwierdzone pod kątem jakości i zdatności do spożycia, bo takie procedury weterynaryjne Błazen ma w kciuku. (W małym palcu będą może za dwa lata.) 
- Miauuu... - jęknął któregoś dnia. 
- Co, boli ogon? - zareagował Błazen. 
- Miau... 
- No to zapisz się do pani Jasi. 
Kot od razu podszedł do telefonu i pazurkiem wystukał numer telefonu. Udało mu się zdobyć szybki termin akurat tak, by tam dojechać i od razu mieć masaż. Wyszedł na przystanek idealnie, by docierając tam móc od razu wsiąść w autobus. Akurat zwolniło się jedno miejsce siedzące, a więc zadowolony usiadł i wyglądał sobie przez okienko. Autobus miał same zielone światła i Kot zaczął już podejrzewać, że może to jakieś przeznaczenie tak mu ułatwia zdobycie masażu. Nie minęło wiele czasu, gdy wchodził już do salonu, gdzie powitała go piękna recepcjonistka. Wzięłaby od niego płaszcz, ale go nie miał, zatem od razu wskazała mu śliczny, rzeźbiony fotel, a gdy usiadł zaoferowała coś do picia. Z racji bycia kotem ograniczył się do szklanki wody, ale docenił istnienie pozostałych opcji. Słuchając relaksującej azjatycko brzmiącej muzyki czekał około dziesięciu minut, gdyż masażystka sprzątała jeszcze po poprzednim kliencie. Siedział odprężony popijając wodę, aż usłyszał znajomy głos... 
- Dzień dobry, panie Kocie! 
- Miau - odpowiedział jeszcze zanim podniósł wzrok znad szklanki. Masażystka Jasia promieniowała pozytywną energią, a więc nawet gdyby jakimś cudem pomylił głosy to i tak czuł jej aurę. 
- Podam panu kapcie - rzekła sięgając już do szuflady z kapciami, gdzie również włożyłaby jego buty, gdyby jakieś miał. 
Kiedy kapcie były już na stopach Kota, został zaprowadzony do przebieralni, gdzie przygotował się do masażu. Wkrótce, otulony blaskiem świec i kojącą muzyką, rozkoszował się uleczającym bólem, jaki towarzyszy zmniejszaniu napięcia w mięśniach. I wszystko byłoby wybornie, gdyby tylko jego kocie ucho nie zawędrowało zbyt daleko, do pomieszczenia obok, gdzie inny klient pytał łamaną angielszczyzną: 
- Masaż penis tak? 
- Nie świadczymy tutaj usług seksualnych, proszę pana - odpowiedziała mu grzecznie zaścienna masażystka. 
Kot aż otworzył oczy z wrażenia, a przypadkiem tak wyszło, że akurat wylądował spojrzeniem na przycisku alarmu, dyskretnie umieszczonego na ścianie. Zszokowany próbował sobie wyjaśnić, że to odosobniony przypadek, i że jego umiłowanym masażystkom i recepcjonistkom nic tu nie grozi. "Miau miau miau miau miau", powtarzał sobie w myślach, dzięki czemu udało mu się powrócić do stanu zrelaksowania. 
Jednak po jakimś czasie niechcący znowu skierował ucho w tamtym kierunku. Był tam już jakiś inny klient, również mówiący łamaną angielszczyzną... 
- Po pracy? Pieniądze. Pieniądze. Nie? Ślub? Bogaty. Bogaty. Ślub? Nie? 
Kot skrzywił się na takie oświadczyny i nawet nie zauważył, że już go nic nie boli, gdy pani Jasia poinformowała o zakończeniu masażu i zapytała go o samopoczucie. 
- Miau... - skupił się na swoich mięśniach w poszukiwaniu malfunkcji. - Miau... Miau miau miau! - oznajmił zadowolony. 
- Bardzo się cieszę - odparła mu na to pani Jasia z wielkim uśmiechem, a on mimowolnie poczuł do niej wielki podziw, zarówno ze względu na jej energiczność po tak długim wysiłku fizycznym, jak i przez nowo pozyskane informacje na temat niektórych klientów. 
Następnie poszedł się umyć i przebrać, gdy pani Jasia sprzątała po masażu. Później wychodząc na korytarz jeszcze raz spojrzał na przycisk alarmowy, gwarancję bezpieczeństwa, i w myślach podziękował jego twórcy. 
W poczekalni czekał na niego Błazen, popijając zieloną herbatę. 
- I jak było? 
- Miau miau miau! 
- To świetnie, bo mamy dziś coś jeszcze do zrobienia. 
Kot oddał kapcie, a gdy pani Jasia wyrzucała je do kosza to recepcjonistka już przygotowywała terminal płatniczy. Jako stały klient Kot miał 20% rabatu, a napiwek pani Jasi wręczał w gotówce poza rachunkiem, aby nie objęło go 40% podatku. Tego dnia czuł do niej respekt jeszcze większy, niż zwykle, dlatego napiwek również powiększył. Po pożegnaniu pełnym uśmiechów i serdeczności wyszli, a idąc Kot opowiedział Błaznowi o tym, co podsłuchał i zaobserwował. 
- Hm... - Błazen pomyślał chwilkę. - A widziałeś tam nad schodami ten wielki obraz na ścianie? Reklama jakiegoś szamponu używanego przez fryzjerów na piętrze salonu. 
- Miau. Miau miau? 
- To ci przypomnę. Przedstawia on mężczyznę i kobietę w intymnym objęciu, nagich, pod wspólnym kocem, czy tam ręcznikiem. 
- Miau... Miau miau miau? 
- A to z tego, że jak tacy panowie z muzułmańskich kultur tu przyjeżdżają to dla nich każda nie zakryta kobieta jest kobietą lekkich obyczajów, bo to nie do pomyślenia w ich kraju, by publicznie dało się u kobiet zobaczyć coś oprócz twarzy i dłoni. 
- Miau miau miau? Miau miau miau! Miau. 
- Salon masażu, tak... Ale wiesz, u nich kobiety nie wykonują masażu mężczyznom. Nawet podanie dłoni na powitanie to skandal. Dotykać kobiety może tylko jej mąż lub inna kobieta. W innych przypadkach to równoznaczne z cudzołożnictwem. Więc jak mężczyzna wychowany w takiej kulturze widzi napis "masaż" to myśli sobie "seks". A jak wchodzi do środka i pierwsze co widzi to obraz  dający się podciągnąć pod soft porno to utwierdza się w przekonaniu, że to jest tym, czym myślał, że jest. 
- Miau... Miau miau? Miau miau miau? Miau miau miau miau miau miau miau! 
- Tak, owszem, to salon dla bogatych ludzi, a tacy kojarzą się z wykształconymi. I może nawet oni są wykształceni. Ale to, czego się u nich uczy o nas to raczej niekoniecznie to, co my myślimy o sobie sami. 


Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.