Podobno jak nie zdobyłeś uprawnień do wykonywania jakiegokolwiek zawodu to nie zaliczasz się do osób dobrze wyedukowanych i bez względu na to, jak dobrze znasz się na jakiejś dziedzinie, raczej niemądrze jest oczekiwać zatrudnienia w zawodzie, który ma z nią coś wspólnego. W wielu zawodach prawdopodobnie ma to sens. Jeśli jednak ukończysz już studia z wybranej dziedziny, to... akurat w Polsce szanse na pracowanie w tym zawodzie nadal są nikłe. Natomiast nieco większe na zostanie zatrudnionym gdziekolwiek. Często więc degraduje się swoje pasje do miana "hobby" i dedukuje się, która profesja jest akurat pożądana na rynku pracy. Następnie idzie się ją studiować z nadzieją, iż po ukończeniu studiów nadal będzie duży popyt na tego typu fachowców.
Tym sposobem utalentowani treserzy psów zostają fizjoterapeutami pracującymi w salonach kosmetycznych, gdzie wykonują masaże relaksacyjne, a zapaleni nurkowie męczą się studiując monotonną logistykę, aby później... Kto wie, bądźmy optymistyczni. Czasem nawet rozlana farba zostaje wielkim dziełem sztuki.
A co się dzieje z tymi, co decydują się studiować słabo zapowiadającą się profesję, którą kochają najbardziej na świecie?
- Kocie, nie uwierzysz czego się dowiedziałem.
- Miau?
- Pamiętasz Bożydara? Tego gościa studiującego chemię?
- Miau.
- Tak się temu poświęcił, że nocami pracował w klubie ze striptizem, aby tylko było go stać na dalszą naukę. Dlatego miło było się dowiedzieć, iż ma już tytuł magistra.
- Miau... - przekręcił Kot oczami.
- Ale to jeszcze nie jest ta zaskakująca wiadomość.
- Miau?
- No więc Bożydar pracuje teraz jako instruktor pole dance'u.
- Miau?
- Tak. Najwyraźniej w tych czasach naukowcy nie są zbyt potrzebni, natomiast bardzo popularny stał się taniec na rurze.
- Miau... - wzdrygnął się Kot na swoje wyobrażenie "tańca na rurze" i skutkach jego popularności.
- Wiem co sobie myślisz, Kocie, więc od razu mówię: nie, nie każdy taniec na rurze oznacza striptiz. Jest to również rodzaj akrobatyki wykonywany dla sportu.
Kot westchnął, zamknął na chwilę oczy, zebrał myśli i zapytał:
- Miau miau miau?
- Nooo... może i Bożydar nie był typem sportowca, ale... pod presją społeczeństwa próbował pracować nad swoją sylwetką, więc kto wie, być może to się zmieniło.
- Miau miau miau? - kontynuował Kot swe pytania, najwyraźniej do czegoś zmierzając.
- Hm... Tak, na pewno większości ten taniec kojarzy się ze striptizem.
- Miau miau miau?
- Hm... No tak, pewnie więc większość jego uczniów wcale nie uczy się tego, aby zostać akrobatą.
- Miau.
- Tak, tak, uczennic, pewnie masz rację.
- Miau miau miau?
- Może i zwiększy się ilość striptizerek, ale pomyśl tylko: Bożydarowi taka praca umożliwiła ukończenie studiów.
- Miau miau?
- Eee... nooo... Nie, nie pracuje w laboratorium... Może to tylko stan przejściowy? Może byłby teraz całkiem bezrobotny, gdyby nie to.
- Miau miau... - zaczął Kot kolejne pytanie, ale Błazen przerwał mu, mówiąc:
- Dobrze, Kocie, nie ma co się nad tym dłużej rozwodzić. Może po prostu odkrył, że lubi tańczyć na rurze, a co kto zrobi z pobraną od niego nauką to już nie jego rzecz. Na pewno studiując chemię nauczył się produkcji wielu substancji o wątpliwych właściwościach prozdrowotnych, a jakoś nie słychać nigdzie o tajemniczym brunecie terroryzującym miasto bronią chemiczną.
- Miau... - skrzywił się Kot, ustępując.
- Która to już godzina? - ocnkął się nagle Błazen i spojrzał na zegarek. - Mieliśmy dzisiaj iść do Faustyny, ojej... Jak chcemy zdążyć to lepiej już wychodźmy.
Zebrali się i wyszli, a gdy tylko dotarli do salonu kosmetycznego, w którym Faustyna wykonuje masaże, zastali ją przebierającą w kosmetykach.
- O, cześć - rzekła na ich widok, uśmiechnięta. - Zobaczcie ile mam kosmetyków, wszystkie z najwyższej półki. Te dostałam za darmo - wskazała jeden zbiór. - A te za jedną trzecią ceny sklepowej - wskazała drugi i zaśmiała się euforycznie. - Takie przywileje pracownika salonu kosmetycznego! - dodała.
Kot poszedł na japoński manicure i pedicure, a Błazen na masaż wykonywany przez Faustynę. Włożył otrzymany strój, ułożył się na stole i zaczął próbować się relaksować, gdy Faustyna masowała jego zmęczone mięśnie jakby w synchronizacji z lecącą w tle delikatną muzyką. Myślał jednak cały czas o Bożydarze, więc po kilku minutach milczenia nie wytrzymał i zagadał:
- Nie przeszkadza Ci, że nie pracujesz jako fizjoterapeutka? Tyle lat to studiowałaś...
- Wieeesz... Trochę szkoda, bo faktycznie uczyłam się ciężko przez wiele lat... Ale tutaj ta wiedza też się przydaje. Być może samymi masażami nie każdego uleczę, ale jak w trakcie masażu wybadam coś u klienta to zawsze doradzam lub zachęcam do wybrania się na fizjoterapię. Pomagam też znajomym, rodzinie... No i nadal doszkalam się w fizjoterapii, być może kiedyś założę własny biznes. A póki co tak też jest dobrze.
- Aha... Hm... Czyli niczego nie żałujesz?
- Nie mam czasu na żałowanie czegoś, rachunki same się nie zapłacą. Ale widziałeś tamte kosmetyki? Wcześniej w ogóle nie interesowałam się takimi rzeczami, a teraz tyle wiem o sprawach urodowych! - zaśmiała się. - Teraz trochę zaboli - ostrzegła nagle.
- Ał, ał... - poczuł ból w masowanym mięśniu.
- Pewnie spędzasz za dużo czasu na nogach? - odgadła.
- Tak, stale podróżuję...
- Postaraj się nie przemęczać. A wracając do fizjoterapii, wybrałam ten kierunek studiów w ciemno, bo miało się opłacać - wyznała szczerze.
- Czyli ostatecznie wszystko schodzi do pieniądza? A co z marzeniami?
- Pieniądz, marzenia... Czasem te rzeczy chodzą w parach, a czasem nie. Niektórzy przez całe życie marzą o jednym, a innym ciągle to się zmienia. Jednego dnia pieniądze mają wartość, a innego można już tylko w piecu nimi palić. W tym czasie wszyscy mają to samo zadanie: przeżyć. Jednych doświadczeń chcemy, innych potrzebujemy... Gdziekolwiek Cię poniesie, na koniec i tak musisz płacić jebane podatki na cudze dzieci.
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny