Był
sobie autobus, a w autobusie tłum ludzi i Błazen z Kotem w plecaku, który na
szczęście znalazł miejsce siedzące, na końcu autobusu. Na nieszczęście po jego
prawej stronie spał jakiś podejrzany typek w kapturze. Natomiast po lewej siedziała zwykła dziewczyna słuchająca
muzyki w słuchawkach na tyle głośno, aby Błazen słyszał jakieś hałasy, aż
zaczął zastanawiać się co to za muzyka, i… Ot, z ciekawości wyhodowanej na
braku lepszych zajęć, zdecydował się na potajemne próby zerknięcia na ekran jej
telefonu, aby wścibsko się tego dowiedzieć.
Pierwszy zerk z lekkim pochyłem zrobił, gdy włączyła
ekran w celu sprawdzenia godziny. I kolejnego już nie było, bo przyłapała go
wówczas na gorącym uczynku. Patrzyła mu w oczy zdziwiona, a on coraz bardziej
czerwony powoli skracał szyję z powrotem do naturalnych rozmiarów. Kot w
plecaku na kolanach Błazna pokiwał głową w zażenowaniu, a dziewczyna wyjęła
prawą słuchawkę z ucha i nadal patrzyła na Błazna oczekując wyjaśnień.
- Przepraszam… – zebrał się w końcu na to jedno słowo.
- Jak chciałeś poznać godzinę to wystarczyło zapytać –
odparła lekko oburzona.
- Szczerze mówiąc to chciałem podejrzeć jakiej słuchasz
muzyki… – zrobił się jeszcze czerwieńszy, a ona rozpromieniła się nagle.
- Aha, cóż, doceniam szczerość. – Rozbawiona włączyła odtwarzacz
muzyki i z uśmiechem pokazała Błaznowi album artystki zwanej Nicki Minaj.
- Ach, no to moja wścibska ciekawość została zaspokojona…
Dziękuję i jeszcze raz przepraszam…
Czerwienił się już coraz mniej, ale siedział w pozycji zdradzającej
nastrój psa podkulającego ogon. Rozbawiło to nieznajomą, więc zaśmiała się
krótko i zapytała:
- Nie takiej muzyki się spodziewałeś?
- Nie miałem oczekiwań… – odparł zawstydzonym głosem.
- Heh, może lubisz tę artystkę?
- Jakoś nigdy nie przykuła mojej uwagi… Najwyżej ekscentrycznym
wyglądem, czasami. – Powoli przestawał podkulać swój wyimaginowany ogon zdając
sobie sprawę z tego, że naprawdę mu wybaczono.
- Taaak, Nicki zdecydowanie jest ekscentryczna. Ale ja bardzo
ją szanuję jako osobę.
- Jest ku temu jakiś powód? – rozluźnił się już całkiem i
włączył z powrotem swój normalny irytujący tryb ciekawskiego błazna.
- Mogę powiedzieć zwięźle lub szczegółowo, zależy ile masz
czasu i chęci do słuchania.
- Może być szczegółowo, jadę na ostatni przystanek.
- To tak jak ja. Dobrze więc…
- HRRR!!! – chrapnął nagle typek w kapturze, aż oboje spojrzeli
na niego wystraszeni. Nie ruszał się jednak, więc po chwili zaśmiali się tylko
i dziewczyna wróciła do tego co miała powiedzieć:
- Dobrze więc! Generalnie chodzi o to, że Nicki miała
bardzo trudne dzieciństwo. Dorastała w trzypokojowym mieszkaniu z rodziną
liczącą piętnaście osób. A później została z rodzeństwem odesłana do babci i
przez dwa lata nie widziała rodziców. Wyjechali do Nowego Jorku szukać domu i
ogólnie miało to poprawić ich sytuację. Nicki wyobrażała sobie, że będą mieć piękny
dom jak pałac i tak dalej, a jak już tam pojechała to zastała brzydki budynek
bez mebli, w niebezpiecznej dzielnicy z handlarzami narkotyków i z gangami na
ulicach. Wtedy jej tata został narkomanem, alkoholikiem i stał się bardzo
agresywny… – Dziewczyna opowiadała wyraźnie zafascynowana tym wszystkim, więc
Błazen tylko słuchał i w szacunku kiwał głową. – Wybijał dziury w ścianach,
zawsze wrzeszczał, cały czas wzywano do nich policję. Mama często próbowała
odejść, ale zawsze wracała. Raz dosłownie zataszczył ją do domu za włosy z
samochodu przez kilka ulic. Nicki i jej rodzeństwo dorastali w tej przemocy i
zawsze w obawie, że może tata zabije mamę. Pewnego razu spalił ich dom,
kompletnie. Dzieciaki akurat nocowały wtedy u jakiegoś znajomego, bo mama już
wcześniej miała złe przeczucia i ich tam odesłała. Na szczęście udało jej się
uciec z budynku zanim spłonął. Więc życie Nicki to był terror i marzyła o tym,
aby stać się bogatą i zapewnić lepszy byt swojej mamie i rodzeństwu. Ciężko na
to pracowała i udało jej się, chociaż kosztem zdrowia psychicznego, bo dla
przetrwania ukształtowała w sobie wielorakie osobowości, każda na inną trudną
sytuację… Ala nadal walczy i miewa się dobrze, jest to dla mnie bardzo
inspirujące i właśnie dlatego ją szanuję. Haha, długa opowieść, wiem – zaczęła rozglądać
się za ekranem wyświetlającym przystanki, aby zobaczyć jak daleko w tym czasie
zajechali. Okazało się, że minęło pół trasy.
- Hm… To faktycznie interesująca biografia – odparł Błazen
krótko, a w myślach zastanawiał się jak to musiało wyglądać naprawdę, na
przełomie lat, bo ten skrót opisywał tylko trudne przeżycia, a między nimi na
pewno musiało być też wiele przyjemniejszych. Poza tym nie był do końca
przekonany co do tego, że całość jest w pełni autentyczna. „Różnie bywa
przecież”, myślał sobie, „zwłaszcza u ludzi desperacko dążących do sławy”.
- Zupełnie cię tym zanudziłam – stwierdziła nie
pozbywając się uśmiechu.
- Nie, wcale nie – odpowiedział i popadł w błyskawiczne
zamyślenie, w którym wpadł na pomysł jak w ciekawy sposób przedstawić jej swój
pogląd o tym, iż każda opowieść może brzmieć bardzo dramatycznie. Popatrzył na
Kota w celu uzyskania aprobaty poprzez telepatyczną komunikację, ale ten najwyraźniej
zasnął z nudy. Spojrzał więc z powrotem na dziewczynę, oczekującą jakiejś
bardziej rozwiniętej wypowiedzi, i rzekł:
- Przypomniało mi to o kimś bliskim, kogo bardzo szanuję.
Też miał pod górkę całe życie, i po części nadal ma. Może zechcesz o tym
posłuchać?
- Pewnie, śmiało, mów – ucieszyła się nie wiedząc co ją
czeka.
- Za młodu miał naprawdę bardzo ciężko. Był niemy. Miał niedorozwinięty mózg, więc z początku nawet nie potrafił
zrozumieć czym w ogóle jest mowa i język, komunikacja werbalna… Walczył też z takim dziwnym
problem z proporcjonalnością ciała, i słabo rozwiniętymi mięśniami, więc przez długi
czas nie mógł chodzić, ani za bardzo operować dłońmi. Dopiero liczne ćwiczenia wzmocniły jego mięśnie i
umożliwiły stopniowy rozwój chodu, poprawę postawy, ale jeszcze przez kilka lat często
potrzebował wózka. – Błazen opowiadał, a dziewczyna z wrażenia robiła wielkie
oczy. – Przez długi czas odżywiał się
wyłącznie płynami, bo miał bardzo wrażliwy przewód pokarmowy, ale co gorsza,
nie posiadał zębów.
- Wymyślasz to! – zaśmiała się.
- Nie, naprawdę! Słuchaj dalej. Przez długi czas nie mógł
nawet samodzielnie korzystać z toalety, co było ogromnym uciążeniem dla jego
rodziny, bo byli zmuszeni nakładać mu pieluchy. Z czasem niby zaczęło się
poprawiać, ale przez kilka kolejnych lat niestety bywało, że nadal robił pod siebie…
Okropna sytuacja. Rodzina bardzo się z nim męczyła, ale nigdy się nie poddali, zarówno
oni jak i on sam. Z upływem lat udało mu się całkiem uniezależnić od wózka,
pieluch, uzębienie też udało się załatwić. Uczył się mówić przez wiele lat, teraz
jest z nim całkiem niezły kontakt, chociaż nie idealny, oczywiście. Ale poziom
komunikatywny osiągnął. Wielkim sukcesem dla niego było zdobycie edukacji, miał
z tym problemy. No ale przebrnął. I później znalazł jakąś w miarę zadowalającą
pracę, radzi sobie. Niestety w pewnym momencie jego życia zmarli mu rodzice. Ciężko
to zniósł. Ale zniósł, i teraz każdy dzień to dla niego jak przeprawa przez
dżunglę, ale jest ogromnie wdzięczny swoim rodzicom, bo bez ich wsparcia i poświęcenia byłby dzisiaj warzywkiem. Więc robi co może, aby przetrwać, chociaż tak naprawdę nie może wiele…
Lekarze już dawno mu obiecali, że z czasem zacznie mu się pogarszać i znowu
będzie wózek, pieluchy, gorszy kontakt, nawet zęby mogą nie wytrzymać, bo trzymają się
tam na słowo honoru. Więc taka klątwa nad nim wisi. Nie wiadomo z czego będzie
żyć jak przestanie być zdolny do pracy. Ale każdego dnia widzę go jak się
uśmiecha, żartuje, próbuje dbać o siebie, aby jak najdłużej być sprawnym… Taka
w nim siła, tyle woli do walki. Inspiruje mnie każdego dnia.
- To niesamowite… – zachwyciła się dziewczyna. – Kim jest
ta osoba?
Błazen uśmiechnął się triumfalnie i odparł:
- Każdym z nas.
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.