niedziela, 4 grudnia 2016

Sąsiedzi? Nie, dzięki!

                - Kocie, a może dla odmiany skorzystamy z pola namiotowego? Będziemy mieć sąsiadów, którzy żyją niemalże tak, jak my!
- Miau – odparł Kot niechętnie, wiedząc, że to i tak już postanowione.
- No to chodźmy!
I poszli. Podobno w okolicy znajduje się przyzwoite pole namiotowe, i to za tą pogłoską podążał podekscytowany Błazen z poirytowanym Kotem.
Rozstawili swój namiot nieśmiało, na brzegu pola. „Może tak za pierwszym razem lepiej nie mieć sąsiadów z każdej strony”, myślał Błazen. Kiedy rozpalał ognisko zainteresowała się nim jedna z sąsiadek.
- Dzień dobry! – zaczęła rozmowę, którą ciągnęła później do późnego wieczora.  
Zmęczony Błazen wsunął się do namiotu, czym obudził Kota.
- Uff, Kocie, wybacz. Już myślałem, że ta Gaduła nigdy nie da mi spokoju… Dobranoc.
Pierwsza noc przebiegła spokojnie. Rano Błazen obudził się wypoczęty. Kota już nie było, natomiast przed namiotem dało się słyszeć śmiech dziecka. „Ciekawe”, zaciekawił się i wychylił głowę na zewnątrz.
- Koteeeek! – cieszyło się dziecko tarmosząc Kota, który był wściekły jak pies, ale zachowywał zimną krew.
- Miau! – krzyknął  na widok Błazna.
- Ojej! Dziewczynko! Kotu to się nie podoba!
- Dlacego? – zapytała ciągnąc go za ogon, gdy próbował uciec.
- Nie ciągnij go za ogon, to go boli! – przestraszył się Błazen, przez co podniósł głos.
Dziecko zamilkło i opuściło głowę. Wtedy z namiotu naprzeciwko wyszła kobieta, która wcześniej wyglądała tylko przez okienko.
- Przepraszam za nią, zawsze chciała mieć kotka.
Tym sposobem Błazen poznał kolejną sąsiadkę. A Kot doznał traumy.
Ta jednak nie miała ochoty na długą rozmowę. „Ufff”. Zabrała dziecko i poszły do swojego namiotu, a później przypatrywała się Błaznowi przez okienko myśląc, że jej nie widać.
- Czyli mamy w okolicy Monitoring – zauważył Błazen. Jednak Kot nie odpowiedział, był zbyt zajęty czyszczeniem swojego zrujnowanego futra.
                Po południu Błazen reperował swój odtwarzacz mp3. Zauważył to uśmiechnięty sąsiad Wąsacz, więc podszedł z Synkiem i zaczął gadkę o tym, jaki z niego fachowy mechanik i jak się cieszy na widok sąsiada o podobnej smykałce. Pomógł Błaznowi reperować odtwarzacz, przez co trwało to o wiele dłużej, a Synek obserwował to wszystko i podobno się uczył.
Później przyszła Gaduła z papierosem, i gadała, a Błazen zastanawiał się jak bardzo jest pijana.
Przed pójściem spać Błazen rzucił okiem na Monitoring. „Widzę cię”, śmiał się w duchu.
- Miau? – zapytał Kot ugniatając sobie poduszkę.
- Myślę, że możemy pomieszkać tu przez dłuższy czas. Jest chyba całkiem ciekawie, czyż nie?
- Miau… – przewrócił oczami, po czym je zamknął.
                Kolejny dzień, kolejny uśmiech na twarzy Błazna. To jest, zanim otworzył oczy.
- Hę?! – zdziwił się na widok niemowlęcia w swoim namiocie.
- Miau – wyjaśnił Kot.
- Jak to? Tak po prostu go tu zostawiła?
- Miau.
- Tego się po Gadule nie spodziewałem…
Błazen, nie mając zbyt dużego wyboru, nakarmił Nemowlaka tym co miał, a później poszedł do sklepu po pieluchy. Wrócił w mgnieniu oka wiedząc, że Kot zna się na dzieciach jeszcze mniej, niż on. Akurat Niemowlak szarpał zdenerwowanego Kota za ucho.
- Kocie, Ty masz złotą cierpliwość – powiedział Błazen zdumiony, powstrzymując Niemowlę. – Pora na świeżą pieluszkę – poinformował dziecko, po czym wziął się do roboty. Po chwili z przerażeniem odkrył, że Niemowlak ma ogromne odparzenia na pupie. – Biedne dziecko! – wykrzyknął, po czym szybko sprawdził w Internecie czy coś z rzeczy, które ma w domu, mogłoby pomóc. Nie była to przecież dobra chwila na ponowne wyjście do sklepu…
- Miau… – zdziwił się Kot widząc, jak po umyciu bobasa Błazen zaczął posypywać odparzenia mąką ziemniaczaną.
- Podobno ma pomóc – wyjaśnił.
                Niemowlak został u Błazna aż do następnego dnia. W południe Gaduła przyszła na kacu i zabrała go do siebie. Gdy tylko odeszła, Błazen nie zdążył jeszcze usiąść, a zjawił się u niego Monitoring z Dziewczynką.
- Dzień dobry, przepraszam… Muszę na chwilkę wyjść do sklepu… Czy mógłby pan w tym czasie mieć małą na oku?
- Yyy…
- Dziękuję! – zwinęła się w mgnieniu oka.
Błazen poczuł, że coś wypala mu dziurę z boku głowy. To było spojrzenie Kota.
Tak więc rozwijała się druga połowa dnia: Dziewczynka chodziła za Błaznem jak mała kaczuszka za mamą kaczką, a Kot wyszedł na wieczór, aby uniknąć obrażeń.
- Ile masz lat?
- Ctely.
Ich rozmowy nie były zbyt interesujące, ale Dziewczynka wyraźnie lubiła Błazna, więc chociaż zajmował się swoimi zwykłymi codziennymi sprawami, to nie wyglądała na znudzoną.
Po godzinie Błazen zdecydował się na rozpoczęcie naprawy kolejnego popsutego sprzętu, co błyskawicznie przyciągnęło z sąsiedztwa Synka. Chciał pomagać. Przeszkadzał zatem przez dwie godziny, a Dziewczynka kręciła się w pobliżu co jakiś czas im przerywając, bo była głodna lub spragniona. Wieczorem Monitoring wrócił po dziecko dziękując, ale nie wyjaśniając swojego wielkiego opóźnienia i braku zakupów w dłoniach.
- Kończę już na dzisiaj – oznajmił Błazen Synkowi. – Pozdrów tatę.
- Dobrze! – odparł ucieszony i pobiegł do swojego namiotu.
- Miau – wychylił się Kot zza krzaka, gdy tylko teren się oczyścił.
- Uff… Co za dzień… Tyle godzin pracy, a niczego nie dokończyłem.
- Miau?
- Czy nadal chcę tu mieszkać, cóż… Chyba nie zawsze tak tutaj będzie? Z czasem na pewno wiele się zmieni, dajmy temu szansę.
Wgramolili się zmęczeni do namiotu w celu przespania całej nocy. Niestety, gdy tylko zamknęli oczy zaczęła grać głośna muzyka, gdzieś z oddali, od niezapoznanego sąsiada.
- Do ciszy nocnej jeszcze godzina – usprawiedliwił to Błazen.
- Miau… - skrzywił się Kot.
Muzyka grała do godziny drugiej.
                O siódmej rano obudziło ich wołanie sprzed namiotu.
- Halo?! Czy ktoś jest w środku?!
- Taaak…? – wynurzył się zaspany Błazen.
- Dzień dooobry! Przepraszam za tak wczesną pobudkę! Dopiero rozstawiam swój namiot i nie mam jeszcze elektryczności. Akurat pański namiot jest najbliżej. Czy dopomógłby pan sąsiadowi? Zapodłączyłbym się do pańskiego generatora, tam go widzę…
Nawet nie czekał na odpowiedź, tylko od razu podłączył tam kabel, który miał już gotowy w dłoniach.
- Dziękuję panu!
„Że też w ogóle zapytał o pozwolenie”, zdumiał się Błazen rozważając czy w tej sytuacji powinien być rozgniewany, czy wdzięczny.
Nagle podbiegła do niego Dziewczynka.
- Ceesc!
„No pięknie”, schował dłoń w twarzy.
- Miau – rzucił Kot, wychodząc w pośpiechu.
- Koteeek! – krzyczała Dziewczynka patrząc, jak Kot znika w oddali.
Błazen pozbierał się do kupy i wypił kawę, bacznie obserwowany przez Dziewczynkę. Następnie wyszedł kontynuować wczorajsze naprawy, co ponownie skazało go na towarzystwo Synka.
                „Tej nocy się wyśpię”, postanowił sobie, idąc pod kołdrę o dziewiętnastej. Jednak tym razem, gdy zamknął oczy, zaczął słyszeć wrzaski. Głos Gaduły i jakichś innych osób. Później tłuczone szkło. Brzmiało niebezpiecznie, więc Błazen wyszedł przed namiot. Wyglądało na to, że u Gaduły odbywała się pijacka rozróba. Z myślą o obecnym tam Niemowlaku Błazen poszedł zobaczyć co się dzieje. W połowie drogi spotkał Gadułę, niosła Niemowlaka.
- O, właśnie do pana biegłam! – krzyknęła zakrwawionymi ustami. – Oni tam oszaleli. Czy mógłby pan przechować go na noc? – wręczyła mu dziecko nie czekając na odpowiedź.
„Tym razem przynajmniej nie zdziwię się, jak zobaczę ciebie rano”, myślał sobie Błazen patrząc na wystraszone Niemowlę.
                - Miau – oznajmił Kot rano, znowu wychodząc w pośpiechu.
Dziewczynka siedziała z Niemowlakiem, a Synek dalej pomagał Błaznowi. Tak minął następny dzień, wysysając z Błazna energię. Dlatego znów poszedł spać wcześnie, otulany zbyt głośną muzyką odległego nieznanego sąsiada. Gdy obudził się rano, postanowił spędzić cały dzień w namiocie.
- Miau? – zapytał Kot szyderczo.
- Odpocznijmy tu dzisiaj. Jak któryś z nas wyjdzie na widok to zaraz sąsiedzi się włączą i znowu nie będzie spokoju…
Po chwili jednak zadzwonił telefon.
- Ech… Muszę dzisiaj iść na spotkanie… – oznajmił Błazen po zakończeniu rozmowy telefonicznej.
Pozbierał się, spakował walizeczkę i wyszedł z namiotu.
- Dzień dobry! – krzyknął od razu Monitoring idąc do Błazna z Dziewczynką.
- Dzień dobry – odpowiedział Błazen zakrywając nogami Kota pędzącego ku wyjściu. Później zaczął zamykać.
- Muszę na chwilkę wyjść do sklepu… – zaczął mówić Monitoring.
- Przepraszam, ale idę do pracy i jestem w pośpiechu – uciął Błazen odchodząc.
- Pa paaa – wołała za nim dziewczynka, więc odmachał jej szybko na pożegnanie.
                Wieczór wydawał się spokojny. Błazen wracając do namiotu potknął się o kabel sąsiada korzystającego z jego elektryczności. „Kompletnie o tym zapomniałem”, skrzywił się. Następnie zobaczył na ścieżce kawałek drewna. „Hm, wygląda jak moje”, pomyślał. Zobaczył wtedy, jak ktoś wbiega do namiotu Gaduły, upuszczając jakiś przedmiot. Po wyregulowaniu ostrości w oczach Błazen dostrzegł, że to następny kawałek drewna. Zdziwiony wzruszył ramionami i poszedł do namiotu, gdzie zastał swój zbiór drewna opałowego zmniejszony o połowę. „No nie…” Westchnął ciężko, ale był zbyt zmęczony, aby coś z tym teraz zrobić, zatem od razu poszedł spać. Kota nie było.
                W nocy obudziły go dźwięki kolejnej pijackiej rozróby. Nie wstawał nawet, tylko sięgnął po telefon i wezwał policję. Zasypiał później przy dźwiękach policyjnej interwencji.
- Miau – obudziło go rano wołanie Kota zza namiotu.
- Kocie…? – wymamrotał zaspany, czołgając się do wyjścia. Przetarł oczy i zobaczył Kota poczochranego jak nigdy dotąd. – Kocie!
- Miau – powiedział Kot pozbawiony emocji, wchodząc do namiotu.
- U nich?!
- Miau.
- Całą noc?!
- Miau.
- A ja myślałem, że po prostu… Ojej… Kocie, tak mi przykro… W końcu cię dopadła… Że też Monitoring na to pozwolił! – Błazen zdenerwowany wyszedł z namiotu i od razu wbił wzrok w Monitoring za okienkiem. Od razu też wybiegła Dziewczynka. Błazen postawił już pierwszy krok w ich stronę, zamierzając szturmem tam wkroczyć i wygarnąć im za zmaltretowanie Kota, ale ten jeden krok wystarczył, aby się potknąć i upaść. O co się potknął?
- Co to jest? – spojrzał na węża ogrodowego, którego jeden koniec był zanurzony w beczce Błazna, a drugi… po wycieczce spojrzeniem… okazał się prowadzić do sąsiada pożyczającego prąd. „Teraz zabiera też moją wodę?!” Wstał z ziemi, otrzepał się z brudu i groźnie zadzwonił czapką. „Dosyć tego!”, myślał sobie wściekły i ignorując Dziewczynkę zaczął iść do Pożyczacza. Po drodze dostrzegł jednak Synka z Wąsaczem, jak reperowali coś narzędziami Błazna. Zastygł w niedowierzaniu.
- Dzień dobry sąsiadowi! – pomachał mu radośnie Wąsacz. – Naprawiamy rower!
Dolna powieka lewego oka na twarzy Błazna zaczęła niebezpiecznie podrygiwać do rytmu jego wściekłego serca. Już nawet nie wiedział kogo ochrzanić pierwszego. Czuł nadchodzący wybuch, i…
- Gde kotek? – zapytała nieśmiało Dziewczynka.
Z uszu Błazna wyleciały kłęby pary. „Nie będę przecież krzyczeć przy dziecku…”
- Kotek jest zmęczony i nie można mu przeszkadzać – odparł tłumiąc gniew. – Popatrz teraz jak oni naprawiają rower, a ja pójdę na chwilę do twojej mamy.
Dziewczynka bez słowa ruszyła obserwować naprawy, więc Błazen mógł z czystym sumieniem ochrzanić Monitoring i za podrzucanie mu Dziewczynki, i za zmaltretowanie Kota. Monitoring oburzony do niczego się nie przyznał i wykopał go z namiotu, ale zrozumiał, że to już koniec dobrobytu. Wtedy Błazen wrócił do Dziewczynki.
- Mama cię woła – powiedział jej, dzięki czemu wróciła do siebie.
- Sąsiedzie! Synek chciał naprawiać to z panem, ale jeszcze pana nie widział, więc poprosił mnie – wyjaśniał Wąsacz nie rozumiejąc jak bardzo nie na miejscu jest ta sytuacja.
- Panie Wąsaczu, rozumiem, ale to są moje narzędzia i nigdy nie wyraziłem zgody na to, aby pan lub pański synek z nich korzystali.
- Ja nie wie… – zamamrotał Wąsacz.
- Proszę więc, Synku, abyś odniósł je na miejsce, a ja porozmawiam jeszcze z twoim tatą – dokończył Błazen swoją wypowiedź.
Synek wykonał polecenie, a Wąsacz nastawił zdziwione ucho. Błazen wyjaśnił mu szybko, że Synek wchodzi mu na głowę i pora to zakończyć. Zawstydzony Wąsacz wydawał się rozumieć.
„To teraz Pożyczacz…”
Najpierw Błazen odłączył kabel od generatora, a później wyciągnął z beczki węża ogrodowego. Zaciągnął jedno i drugie do Pożyczacza, który akurat wyszedł ze swojego namiotu, bo zauważył brak prądu.
- Dzień dobry. Nie będzie pan już na mnie żerować – rzucił mu jego złodziejskie macki pod nogi. – Miłego dnia – odwrócił się i odszedł, obserwowany przez Monitoring.
Resztę dnia spędził z Kotem w namiocie przekonany, że czeka ich tutaj nowy początek. Później pełni nadziei poszli spać, słuchając jak wezwana przez nich policja ucisza muzycznego sąsiada.
                W nocy, niedługo przed nadejściem świtu, obudził Błazna dziwny dźwięk. Jakby jakieś trzaski… Kot wyglądał na zaniepokojonego. Błazen wysunął głowę za namiot i zobaczył jak część jego dobytku płonie w wielkim ognisku. W tym czasie w stronę namiotu Gaduły biegł jakiś męski kształt. Błazen bez słowa wezwał straż pożarną i policję, choć wiedział, że pijacy i tak pozostaną bezkarni po swojej „zemście”. Gdy było już po wszystkim wypił kawę i zaczął pakować to, co mu zostało.
- Wynosimy się stąd, Kocie. Od początku miałeś rację.
- Miau… – odpowiedział Kot obojętnie, nie mając sił na triumfalne miny.
- No, ale jest i dobra strona tego wszystkiego.
- Miau?
- Gorzej być nie może! Haha…
Chwilę po tych słowach usłyszał jakieś szczenięce jęki. Brzmiały przeraźliwie, więc natychmiast ruszył zlokalizować źródło. Trafił za namiot Wąsacza, gdzie zobaczył jak ten właśnie dokończył topienie dwójki szczeniąt, po jednym na rękę. Spojrzał na bladego Błazna i ze swoim typowym uśmiechem powiedział:
- Witam sąsiada! Oszczeniła nam się znowu, hahaha! 
Miłego koszmaru, 
Błazen Podróżny

Niektóre historie nie powinny być prawdziwe...

1 komentarz:

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.