niedziela, 5 listopada 2017

Papieros albo żona.

                Wraz ze stworzeniem pierwszego papierosa wydany został Podręcznik Palacza. Od tamtej pory każdy kto sięga po papierosa pierwszy raz, dostaje również podręcznik do przeczytania, aby wiedzieć jak godnie reprezentować palaczy. Z podręcznika uczą się jak, gdzie i kiedy palić oraz jak odpowiadać na poszczególne wypowiedzi osób poruszających z nimi temat palenia. To właśnie dlatego każdy palacz mówi to samo.
- Wyjdę na balkon, zamknij za mną drzwi – poprosił Błazna Palacz.
Błazen posłusznie wykonał polecenie, a później przez szybę mógł popatrzeć sobie jak Palacz zapala papierosa, którego wcześniej skręcił przy stoliku. Już po kilku sekundach Błazen poczuł, że oddychanie piecze go w gardło i drażni płuca, więc zakrył twarz rękawem. Na nic to jednak się zdało, i po kilku kolejnych sekundach rozbolała go głowa. Zapukał więc do balkonu, a gdy Palacz na niego spojrzał to ujrzał Błazna z twarzą w rękawie, wachlującego sobie książką.
- Co? – nie rozumiał.
- Śmierdzi! – krzyknął Błazen przez rękaw.
- Ale jak to? Przecież jestem na balkonie.
- I co z tego, śmierdzi nadal!
- Niemożliwe, drzwi i okna są zamknięte – upierał się zza szyby nadal paląc.
Na te słowa Błaznowi przypomniała się jego ciocia, która zawsze paliła papierosy siedząc przed kominkiem i upierała się, że wszystko leci do komina, chociaż dało się to wyczuć z każdego końca domu.
- Najwyraźniej nie są dymoszczelne, tak jak nie są dźwiękoszczelne, dzięki czemu możemy teraz rozmawiać – uargumentował Błazen, na co Palacz chwilkę się zastanowił.
- Ale to jest organiczna tabaka w organicznym papierze, to ma piękny zapach i szybko się wywietrza – odpowiedział w końcu. - Nie tak jak te chemiczne papierosy ze sklepów.
Tym razem Błazen przypomniał sobie kumpla, który palił różne ziółka używając drewnianych fajek i na niezadowolenie towarzystwa odpowiadał to samo.
- Dla mnie to śmierdzi tak samo, i przyprawia mnie o taki sam ból głowy.
Wtedy Kot wskoczył na parapet, by Palacz widział i jego, a gdy nawiązali kontakt wzrokowy to pokiwał głową, kładąc wibrysy na boki, by wyglądać poważniej. Na ten widok Palacz zrozumiał, że Błazen sobie tego nie wymyśla. Bo przecież jak Kot coś mówi to musi być prawda. Zgasił więc papierosa i wszedł z powrotem do mieszkania, wraz z wielkim smrodem. Błazen dostał wówczas mdłości.
- Trzeba tu wywietrzyć, i zmień ubrania – polecił powstrzymując wymioty.
- Co? Nadal śmierdzi? Ja nic nie czuję.
Wtedy do domu weszła żona Palacza. Po wspięciu się do nich po schodach rzuciła powitanie i jak gdyby nigdy nic od razu otworzyła wszystkie okna.
- Też czujesz dym? – zdziwił się Palacz.
- Trudno nie czuć. Zawsze śmierdzi, gdy palisz – odparła.
- Ale to jest organiczne i pachnie, w dodatku delikatnie.
- Ja tam nie czuję różnicy – wzruszyła ramionami spryskując pomieszczenie neutralizatorem zapachów.
- A powinnaś. To jest bardzo zdrowe, jak herbatka ziołowa.
- Więc dlaczego nie zrobisz z tego herbatki zamiast to palić?
- Mógłbym się zatruć, to nie jest do herbaty.
- Przecież jest zdrowe.
- Bo jest, ale dla płuc. – wyjaśnił. - Oczyszczają się i odżywiają. Tu nie ma żadnej chemii. To nawet nie uzależnia, bo to chemia uzależnia a nie nikotyna jak się powszechnie uważa. Sama nikotyna wręcz pomaga rzucić, stąd te nikotynowe gumy i plastry. Więc mogę to rzucić w każdej chwili bez problemu.
- To dlaczego nie rzucasz? – nie wyrażała żadnych emocji, tylko zaczęła spryskiwać neutralizatorem zapachów jego ubrania.
- Bo nie chcę.
Ta krótka odpowiedź przywołała na myśl Błazna wszystkich palaczy, jakich kiedykolwiek zapytał o to samo.
- Właściwie… - wtrącił się. – Bez względu na to co jest spalane, każdy dym zawiera tlenek węgla, a to jest bardzo niezdrowe. W dużej ilości zagraża życiu.
- W dużej ilości to wszystko zagraża życiu – odparł Palacz pewien tego co mówi. – A tlenek węgla zostaje w organizmie tylko przez dwadzieścia cztery godziny.
To znów było coś, co Błazen słyszał wcześniej od innego palacza. Wyobraził sobie wujka z cygarem, chwalącego jaka to zdrowa i męska rekreacja.
- Więc zanim znika, ty dostarczasz nowej dawki – zauważyła Żona nadal nie wyrażając żadnych emocji.
- Oj tam. W tej ilości to i tak mi nie szkodzi. Każdy ma trochę tlenku węgla we krwi, wielkie mi coś.
- Osoby palące mają go trzy razy więcej od niepalących. To wystarczy, aby organizm nie mógł się prawidłowo dotleniać. Czerwone krwinki rozprowadzają tlen po organizmie, a tlenek węgla się do nich doczepia i zakłóca ten proces. Mózg, serce i inne organy pracują wtedy znacznie mniej efektywnie. Obniża się nastrój, ma się mniej energii, śpi się dłużej i nadal jest się zmęczonym…
- O, może stąd twój nałóg kawowy – wtrąciła żona.
- No i na skórze widać niedotlenienie, wygląda się gorzej i szybciej się starzeje.
- To jak, mężu, kupujemy kremik.
- Kremy są dla kobiet – pokręcił gałkami ocznymi. – U mężczyzny zmarszczki to powód do dumy. A organiczna tabaka jest zdrowa i tyle. Nie wierzę, żeby mogła mieć znaczący wpływ na tlen we krwi. To tylko kolejna bajka przeciwników palenia, którzy nie odróżniają śmieciowych petów od organicznej tabaki.
- Wiesz… - znów zaczął Błazen. – Nawet tabaka hodowana organicznie nie jest tak do końca bezpieczna. To najlepiej wiedzą osoby zatrudniane do zbierania liści tabaki na polach. Nikotyna wchłania się przez skórę i ci ludzie cały czas cierpią na zatrucie nikotynowe. Swego czasu nikotyny używało się jako pestycydu, ale została zakazana z powodu wysokiej toksyczności.
- Ty to chyba na bieżąco wymyślasz te pierdoły, co? – Palacz w końcu stracił cierpliwość. – Błaźnie, jesteś dziś wyjątkowo irytujący.
- Prawda boli, hm? – zapytała cicho Żona, nadal utrzymując stoicki wyraz twarzy.  
- A co ty tak po jego stronie jesteś? Tyle lat paliłem i nic nie powiedziałaś, że ci to przeszkadza.
- Miau miau miau? – zauważył Kot.
- Otwieranie okien i pryskanie sprejami to nie jest dla mnie jasna informacja. – odpowiedział. – Więc jak, przeszkadza ci moje palenie czy nie? – zwrócił się znów do Żony.
- Nie cieszy mnie, ale nie chcę cię na siłę zmieniać – wyznała, na co Palaczowi zrobiło się wyraźnie głupio i od razu uleciał z niego cały gniew.
- Przepraszam… Nie doceniałem cię… Takie małe gówienka wchodzą między nas – spojrzał z obrzydzeniem na skręty w przedniej kieszeni swojej koszuli.
- No wiecie… - zaczął znów Błazen, a oni oboje już dostali dreszczy. – Co drugi palacz się rozwodzi. 


Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.