W
grach komputerowych wypija się miksturkę i odrasta nam „życie”. Witalność,
zdolności, utracona kończyna… Wszystko może nam odrosnąć po wypiciu miksturki. Czyż
nie byłoby wspaniale mieć takie miksturki w prawdziwym życiu? Ach, ależ
przecież mamy jedną…
- Och, magiczny napoju zbawienia – rzekł Błazen wdychając
woń świeżo zaparzonej kawy. – Tyś podnosisz mnie, gdym padnięty. Tyś dodajesz
mi sił w trudnych chwilach. Spotkać cię można na każdym rogu. Mój rycerzu, mój
zbawicielu, moja ostojo…
- Miau? – upomniał go Kot.
- Tak, tak, już piję.
No i wypił całość. Już po dwudziestu minutach zaczął czuć
się jak „młody bóg”. Pakował namiot w malutką kosteczkę. Składał go skrawek po
skrawku, a wraz z nim wszystko, co było w środku. Jednak wkrótce dopadło go
olbrzymie zmęczenie…
- Och, magiczny napoju zbawienia… - pełzł z powrotem do
źródła energii. – Podnieś mnie, bom padnięty… Dodaj mi sił, gdyż chwila trudną…
Bądźże za tym rogiem… rycerski… zbawienny… bym ostał i powstał…
A kawy nie było.
- Ojej, chyba zwinąłem ją w kostkę razem z namiotem.
Zniszczył namiotową kostkę, wyjął kawę i zaparzył sobie
kolejną miksturkę witalności. Następnie rozpoczął zwijanie namiotu w kostkę od
nowa. Drobno, drobniej, coraz drobniej… Szybko, szybciej, coraz szybciej...
- Ach, niedługo zwinę cały namiot i będziemy mogli
przenieść obóz w nowe miejsce – cieszył się. Jednak zanim jego przewidywanie się
ziściło, on znowu przestał mieć siły. Głowa mu opadała, oczy się zamykały… Dodatkowo,
przestał zwracać uwagę na „detale”, a więc nie zauważył nawet, gdy wraz z
namiotem zaczął zwijać ogon Kota.
- Miau! – Kot go ugryzł.
- Ojej, wybacz, nie zauważyłem.
- Miau miau miau miau – skrytykował.
- Nie wiesz co mówisz, czuję się świetnie.
Chwilę później potajemnie posmarował usta miodem,
wcześniej używanym do kawy, bo czuł jak wysychają. I znowu zwijał namiot w
kostkę. Zwijal, zwijał…
- Miau miau miau? – przerwał mu Kot.
- Hę? Przecież robię to tak szybko!
- Miau miau.
- Tak, i nadal robię to szybko.
- Miau – pokręcił głową.
- Nawet rozmawiam teraz bardzo szybko!
- Miau – nadal kręcił głową.
Błazen nie mógł uwierzyć słowom Kota. Zdawało mu się, że
porusza się jak japoński pociąg expressowy. Tymczasem okazało się, że minęła
godzina, a on nie zrobił prawie nic.
- Jak to możliwe? Jestem przecież taki lekki i zwinny,
mam pięć tysięcy myśli na sekundę!
Kot patrzył na Błazna znudzony, bo ten mówił jakby w spowolnionym
tempie, zatem czekanie na koniec wypowiedzi lekko go nudziło.
- Miau miau – odparł, gdy już się doczekał.
- Hę? Po prostu wypiję kolejną kawę i wtedy dokończę
zwijanie w kostkę… w mig.
- Miau miau miau – nalegał.
- Dobrze, dobrze, to spróbuję się zdrzemnąć. Ale w ogóle
nie jestem senny, więc nie spodziewaj się cudów.
Błazen ułożył swą zaczapkowaną głowę na złożonej części
namiotu i leżał tak przez chwilę myśląc sobie, że to nie ma sensu, aż nagle
pojawił się w odległej krainie i nawet nie zauważył, że to sen.
Poranek
był ciężki. Błazen spojrzał w lusterko ocalałe po wczorajszym kostkowaniu
dobytku i zobaczył zmarszczki, których wcześniej nie miał, oraz skórę
odpadającą z ust. Napił się trochę soku myśląc, że to załatwi sprawę, a później
postanowił doprawić to kawą.
- Długo spałem? – zapytał półprzytomny.
- Miau miau.
- To całkiem nieźle się czuję jak na cztery godziny.
Pijąc kawę kontynuował zwijanie namiotu, jednak po
dwudziestu minutach musiał położyć ręce przed sobą i w zdumieniu patrzył, jak
bolą go nadgarstki.
- Dlaczego bolą mnie nadgarstki? Dopiero co zacząłem ich
używać.
Kot nic nie powiedział. Gdy Błazen zrozumiał, że
odpowiedzi nie będzie… czyli po piętnastu sekundach, które dla niego zdawały
się być piętnastoma minutami… wstał, aby wyjść na krótki spacer. Podniósł się
szybko, bo czuł kofeinowego kopa, a wówczas zrobiło mu się biało przed oczami i
musiał usiąść z powrotem.
- Miau miau miau – zasugerował Kot.
- Ale mi się nie chce pić.
- Miau miau miau?
- Jeść też nie.
Wstał i poszedł. Nie zaszedł jednak daleko, bo wkrótce zaczęły
boleć go kolana. Pochylił się zatem, aby je trochę potrzeć, a wtedy rozbolały
go również plecy. Pocierał jednak dalej, dłońmi z coraz bardziej wypukłymi żyłami, aż ból pojawił się również w
ramionach. W takim stanie postanowił wrócić do Kota, a gdy szedł to jego serce
waliło coraz mocniej. Tymczasem Kot spodziewał się szybkiego powrotu Błazna,
więc w tym czasie przygotował duży dzbanek napoju oraz odżywczy posiłek.
- Chyba potrzebuję więcej kawy, czuję się taki zmęczony –
powiedział Błazen od razu po powrocie.
- Miau – zakazał Kot i posadził go przed dzbankiem napoju.
Zmusił go do wypicia całego, a dwadzieścia minut później wmusił w niego
jedzenie. Po takiej uczcie Błazen poczuł się senny, więc położył się i zapadł w
głęboki sen.
Gdy
obudził się, tym razem po ośmiu godzinach, w lustrze zobaczył twarz tak gładką,
że nie mógł w to uwierzyć. Kot czekał już z kolejnym dzbankiem napoju i znów
wmusił w Błazna wypicie całości. Później Błazen wstał z łóżka i… nie zrobiło mu
się słabo.
- To dziwne – stwierdził. Później zrobił kilka skłonów i
pajacyków, aby przetestować ruchomość swojego ciała. – Hm… To też dziwne –
wyznał po zauważeniu, iż nic go nie boli. Zadowolony zabrał się za zwijanie
namiotu. Zauważył jednak, że zawijanie go w kostkę nie miało najmniejszego
sensu, bo wtedy nigdy nie osiągnąłby odpowiednio małego rozmiaru, aby zmieścić
się do jego podróżnego tobołka. Rozwinął więc go zaczął zwijać w rurkę. Zrobił
to w pół godziny. Wtedy z wielkim zdumieniem na twarzy zapytał:
- Co ty mi tu dajesz do picia, Kocie? Cóż to za cudowna
mikstura witalności? Powiedz mi, och, przewspaniały znachorze!
- Miau miau miau miau miau?
- Strumyk za krzakiem? A no widziałem. A co?
- Miau miau.
- Hm… No myślę… i my… Czekaj… Nie… Zwykła woda źródlana?
Ale jak to możliwe?
- Miau.
- No tak, ty pijesz tylko to… I skaczesz po drzewach jak
samuraj…
- Miau miau miau miau?
- Wnioski? A jakie mogę mieć? Po kawie robi się głupie
rzeczy szybciej.
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.