niedziela, 25 czerwca 2017

Solo na wesele!

                Mimo, iż przeważająca liczba polskich Chrześcijan deklaruje się niepraktykującymi, nadal mało kto nie świętuje Bożego Narodzenia, Wielkanocy, chrztu, zaślubin... I o tym ostatnim myślał Błazen od miesiąca, ponieważ jego kuzyn zaprosił go na swój ślub kościelny, wesele i poprawiny. Ciocia od razu zapytała Błazna, czy ma dziewczynę. Nie rozumiał dlaczego nagle się tym interesuje, aż wyjaśniła, że musi mieć informację czy rezerwować miejsce dla "osoby towarzyszącej". Błazen nie wiedział co o tym myśleć.
- Kocie, niedługo muszę zgłosić czy idę z osobą towarzyszącą, żeby mogli potwierdzić rezerwację.
- Miau miau miau?
- Że co? Ogłoszenie w Internecie? Ktoś tak robi? - Błazen niedowierzał.
- Miau.
- Bez przesady...
- Miau miau?
- Bo to głupie, obcą osobę, na siłę, byle z kimś iść. Poza tym, przecież nawet wśród znajomych chętne się znajdą, ale nie chcę byle kogo całej rodzinie przedstawiać.
- Miau miau?
- Jak powiem, że to tylko koleżanka to będą patrzeć współczująco, jak gdyby to było z mojej strony desperackie uniknięcie przyjścia bez towarzystwa.
- Miau miau?
- Nie zamierzam kłamać, nawet nie widzę powodu.
- Miau miau miau?
- Hm...
Błazen chwilę myślał. Spojrzał na zaproszenie, pomyślał o kilku znajomych, wyobraził sobie wesele... Kot patrzył na zmieniające się napięcia mięśni na jego twarzy próbując odgadnąć do czego to zmierza.
- Pójdę sam - odparł w końcu pewnym głosem.
- Miau? - zdziwił się Kot.
- Nie rozumiem dlaczego miałby to być taki problem.
- Miau miau...
- Jaki tam wstyd? Żaden wstyd, normalna sytuacja.
- Miau miau?
- Nie będę w ten sposób ani desperatem, ani oszustem - wzruszył ramionami.
- Miau miau miau? - skrzywił się Kot.
- Smutnym samotnikiem też być nie muszę. Wszystko zależy ode mnie. Jak usiądę cicho na uboczu to tak, przykro. Ale z towarzyszem też można się tak odciąć od ludzi i moim zdaniem jest to równie przykre, jeśli nie bardziej.
- Miau miau?
- Wystarczy, że będę dobrze się bawić, wtedy tylko idiocie byłoby mnie żal.
- Miau miau miau?
- Eeee... Kiedyś, pamiętam, dużo osób chodziło samotnie i jakoś nikt nie narzekał na brak partnerów do tańca. Poza tym, to chyba nudne być przyklejonym do jednego człowieka całą zabawę... Zwłaszcza do takiego przyprowadzonego z poczucia "obowiązku"... To jest wesele, a nie randka. Mamy się wszyscy weselić, a nie z kimś gruchać.
- Miau miau miau...
- Nooo pytali czy z kimś idę, a nie kazali z kimś iść. Nie chcę czuć presji z powodu prostego pytania.
- Miau...
- Jaka tam odwaga. Po prostu normalność.
- Miau...?
- Tak, normalność. Dziwnie musieć mieć na nią odwagę. To te nowe zwyczaje są jakieś nienormalne. Każdy powyżej czternastego roku życia czuje się głupio, gdy idzie sam... Co za absurd. To nie konkurs zakochanych, tylko świętowanie czyichś zaślubin.
- Miau... - Kot pokręcił oczami lekceważąco.
- To jeszcze zobaczymy - Błazen przyjął wyzwanie.

                Na wesele odstawił się tak, jak tylko dał radę, bo ostatnio jest zbyt zajęty, aby móc poświęcać dużo czasu na rzeczy, które nie są dla niego bardzo ważne. Mimo to już w kościele przykuł wiele spojrzeń. "To pewnie ta moja elegancka czapka z platynowymi dzwonkami", myślał
Po ceremonii zajechali na salę bankietową i rozpoczęła się impreza. Posadzono go przy stoliku z najbliższymi, przy czym jedna kuzynka również przyszła sama. Podobno jej chłopak nie mógł wziąć wolnego w pracy. Siedziała więc zawstydzona, a ludzie jej współczuli. Błazen postanowił z nią potańczyć. Początkowo ludzie patrzyli jak gdyby widzieli w tym dwoje wyrzutków naturalnie do siebie lgnących. Tańczyli jednak zbyt radośnie, aby długo sprawiać takie wrażenie. Jednocześnie byli ogromnym wsparciem dla tych, którzy pragnęli przełamać pierwsze lody. Dzięki temu początkowo sztywna atmosfera szybko się rozluźniła.
- To teraz z Tobą zatańczę! - ciągnęła Kuzynka następnego krewnego.
- A ja z Tobą! - Błazen szedł w jej ślady zaciągając do zabawy inną kuzynkę.
Tańczyli z kuzynami, ich partnerami, wujkami, ciociami, dziadkami, rodzicami, dzieciakami... Kuzynka nawet złapała welon na odczepinach. 
Było po czwartej nad ranem, gdy Błazen poszedł przespać się przed poprawinami, jako jeden z ostatnich obecnych. A samotnieprzybyła kuzynka tańczyła do samego końca. Wytrwale wyciągała ostatnich niedobitków, a na koniec nawet tańczyła sama - z tak samo szczerym zapałem.
- Wszyscy chwalili jakie mam fajne dzieci - opowiadała Błaznowi ucieszona Mama, gdy wychodzili.
- Aaaa, no jasne, bez nas ta impreza byłaby nudna, haha. My i kuzyństwo bawiliśmy się wybornie. Za szybko to wszystko minęło!
Rzeczywiście, Błaznowi zabawa minęła jakby w pięć minut. Pomyślał nawet, że może wesela jednak nie są takie złe. Wcześniej ich nie cierpiał i próbował wykręcić się z przyjścia na to. Teraz cieszył się, że jednak mu nie wyszło.

                Następnego dnia, na poprawinach, Kuzynka kontynuowała obtańcowywanie każdego, a Błazen nie miał już tylu sił, więc skupił się na mniej energicznych formach spędzania czasu - przy stole.
- I jak, Kocie? Wesela są dla par? - zapytał triumfalnie, siedząc z kawą i patrząc jak Kuzynka utrzymuje gości w weselnym nastroju.
- Miau miau...
- Uparciuch. A ty cały czas jesteś jak jakiś cień z tą Kotką. Nie zauważyłeś?
- Miaaau... - machnął łapą.
- Tak się zamknęliście i rzadko ktoś może do was dotrzeć. O, wraca z toalety.
- Miau. - Kot wstał od stołu i wrócił do Kotki, aby znów gdzieś zniknąć.
- E! - krzyknął Błazen na widok przechodzącej siostry. - Z każdym tańczysz, tylko nie ze mną? Haha!
- Aaa, no to chodź! - zaprosiła siostra i ruszyli na parkiet się wygłupiać. A na ich widok nie jedna twarz szczerze się uśmiechała. 


Miłego absurdu,
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.