niedziela, 28 maja 2017

Jak szybko zostać złodziejem.

                Jak szybko zostać złodziejem? Czasem wystarczy wejść do sklepu. A czasem, jeśli okoliczności są wyjątkowo „sprzyjające”…
- Kocie, poczekaj tu, skoczę szybko po kefir.
- Miau?
- Tak, to będzie tylko chwila.
- Miau.
Błazen w pośpiechu zamachnął się już pierwszą nogą za drzwi sklepowe i miał postawić stopę na podłodze, gdy bramki antykradzieżowe zaczęły piszczeć. Szedł powoli zastanawiając się, czy potraktować to poważnie. „Przecież dopiero wszedłem”, wzruszył ramionami i miał już przyspieszyć, gdy usłyszał głos ochroniarza.
- No to zobaczmy co pan tu ma.
„Hę? Że co? Przeszukanie? Że jak? Dopiero wszedłem. Może po prostu wyjdę, chyba nie jestem aresztowany. Ale kefir… Ojej… Ale on nie ma prawa mnie przeszukiwać. Czy ma jakiś nakaz przeszukania? To nawet nie policjant. Ochrona chyba nie ma takich uprawnień? Powiedzieć mu to?” Błazen zawiesił się w tych przemyśleniach i stał bez ruchu, patrząc zdziwionymi oczami jak ochroniarz się do niego zbliża - a gdy wkroczył w przestrzeń osobistą, Błazen zrobił jeden krok w tył i stał na nogach rozstawionych tak, jakby miała go zaraz uderzyć wichura. Ochroniarz zatrzymał się wtedy, jakby rozpoznając w tym gotowość do ataku.
- Ma pan coś przy sobie?
„Hę? Że jak? Ale co? Pistolet? Bombę? O to chodzi? No bo… O co chodzi? Raczej nie o kradzione rzeczy, skoro dopiero wszedłem?” Pytał o to wszystko wyrazami twarzy.
- Może zrobił pan wcześniej zakupy i bramka zareagowała na nie.
Błazen spojrzał na samego siebie jakby w poszukiwaniu potwierdzenia, że nie ma przy sobie żadnych zakupów. I owszem, niczego nie wypatrzył. Wrócił więc oczami na Ochroniarza.
- Nigdzie wcześniej nie byłem, dopiero co wyszedłem z domu – powiedział zażenowany tym, że musi mu o tym mówić.
- Coś pan musi mieć.
Błazen znów zamarł w niedowierzaniu. „Wszedłem do sklepu i muszę zeznawać o wszystkim co mam przy sobie? To ja naprawdę równie dobrze mogę wyjść.” I już miał wyjść rozgniewany, ale… „Kefir…”
- Jakaś karta może? - zasugerował Ochroniarz.
Błazen już ubierał w słowa przemyślenie o swoich prawach, gdy Ochroniarz dodał:
- Bo to później znowu zapiszczy, jak pan będzie wychodził.
Zdenerwowany Błazen westchnął, spojrzał na Kota czekającego w cieniu okiennej ściany i niechętnie zdecydował się zostać popychadłem bez żadnych praw. Odwiesił okulary przeciwsłoneczne z kołnierzyka...
- Okulary – rzekł machając nimi między bramkami.
- Nie no, okulary to nie…
- Telefon  – machnął telefonem wydobytym z kieszeni. W tym czasie wszedł do sklepu jakiś chłopak i tak, jakby był na bieżąco z wydarzeniami, powiedział:
- Czasami telefony mają w sobie takie coś…
- Tak? – zainteresował się Ochroniarz.
W tym czasie Błazen wyjął z kieszeni kartę bankową, ale Ochroniarz stracił zainteresowanie. Pogawędził chwilę z Chłopakiem o telefonach, a później spojrzał na zdenerwowanego Błazna i rzekł:
- Dobrze, to niech pan już idzie, bo jeszcze pan zawału serca dostanie z tego zdenerwowania, a byłaby szkoda, żeby taka młoda osoba umarła na zawał serca.  
Błazen z gorzkim uczuciem obnażenia się poszedł szybko po kefir, chowając z powrotem okulary, telefon i kartę, co postawiło mu przed oczami obraz dziewczyny ubierającej się po zostaniu zgwałconą. Szybko wybił to sobie z głowy i wziął ten pechowy kefir. Następnie stał w długiej kolejce do jedynej czynnej kasy, a później poirytował się jeszcze zanim wszedł między bramki, bo już czuł co go czeka. I miał rację, bramki znowu zapiszczały.
- Wie pan – zaczął ochroniarz. - Ja czasami pracuję w sklepach odzieżowych, i tam są przy tych ubraniach takie… - nie mógł się dalej wysłowić, ale Błazen i tak zrozumiał o co chodzi. „Więc mam się teraz rozbierać do naga?”
- Niczego przy moich ubraniach nie ma – powiedział stanowczym głosem.
„Przecież przy kasie odczepiają od ubrań te cosie, więc w ten sposób oskarża mnie pan o kradzież w innym sklepie”, pomyślał krzywiąc się jeszcze bardziej, choć wydawało się to wcześniej niemożliwe.
- Na pewno? Może jak to jest nowe…
„Nowe czy nie, nie ukradłem tego.”
- Nic nie jest nowe.
- Naprawdę? To wszystko jest stare?
Słowo „stare” zabrzmiało Błaznowi dziwnie. Trochę jak próba ośmieszenie potencjalnie starych ubrań, a trochę jak komplement dla starych ubrań wyglądających na nowe. Szybko jednak otrząsnął się z tych przemyśleń wiedząc, że nie mają znaczenia, a przeszedł do bardziej istotnych… „Mam wymieniać kiedy nabyłem poszczególne części garderoby? I o bieliźnie też powiedzieć?” Czuł nadchodzącą napaść na swoją intymność. Najwyraźniej Ochroniarz też zrozumiał, że ta sytuacja robi się coraz bardziej nie na miejscu.
- Dobrze, dobrze, niech pan idzie…
Błazen wyszedł bez słowa. Szedł szybko, aby wychodzić z siebie gniew i nieprzyjemne uczucie mocno naruszonej prywatności.
- Miau! – krzyknął po chwili biegnący za nim Kot.
- Och, Kocie, wybacz… - zwolnił chód. – Czy widziałeś to zajście?
- Miau.
- Jestem najlepszym złodziejem na świecie, prawda? Okradłem sklep jeszcze zanim do niego wszedłem. 

 

Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.