niedziela, 9 kwietnia 2017

Typ człowieka: Kaliban.

                W tych czasach jeśli nadal organizuje się gdzieś wieczorki poetyckie, to nie jest o tym głośno i zwykle trzeba z własnej inicjatywy zasięgać po wieści, aby je otrzymać. Błazen już od kilku lat interesował się tego rodzaju spotkaniami i czasem nawet decydował się w nich uczęszczać.
- Na koniec wiersz odczyta nam pan Błazen Podróżny, zapraszamy – obwieściła z uśmiechem organizatorka spotkania. W okręgu stały krzesła dla słuchających i jeden fotel dla czytających. Organizatorka zajmowała miejsce przy samym fotelu. Błazen wstał, przywitał się, zasiadł w miejscu czytającego, odchrząknął, zrobił sobie w myślach wyrzuty, że przecież nie powinno się chrząkać, a następnie zaczął czytać swój sylabiczny wiersz o parzystym układzie rymów. Większość obecnych słuchając patrzyła po sobie z dezaprobatą, gdyż taki rodzaj poezji uważała za dziecinny. Wszystkie odczytane wcześniej utwory były wierszami białymi, czyli bez rymów. W tekście Błazna nie brakło jednak pokrętnych gier słownych, więc pozostałej części słuchających udało się wsłuchać z zainteresowaniem. Gdy na koniec padła dobitna puenta, niektórzy pokiwali głowami z uśmiechem, a ktoś nawet cicho się zaśmiał. Wszyscy zaklaskali, jak po każdym odczycie, a następnie Organizatorka powierciła się w krześle zbierając myśli do zainicjowania dyskusji, co również miało miejsce po każdym odczycie.
- Dziękujemy. Miły powiew świeżości na zakończenie spotkania – zaczęła w uśmiechem. – Rymowana poezja zdaje się być coraz mniej popularna, zwłaszcza sylabiczna.
- Bo od razu przychodzi na myśl „Brzechwa dzieciom” – odrzekł jakiś Brunet w średnim wieku.
- A ja podziwiam osoby, które potrafią tak pisać. Przynajmniej nie da się takiej poezji pomylić z prozą, czy nawet ze zwyczajną wypowiedzią, jak to bywa w niektórych wyjątkowo beznadziejnych przypadkach – oznajmiła młoda Dziewczyna.
- Moja poezja brzmiała jak zwyczajna wypowiedź? – oburzył się Brunet, na co kilka osób od razu zaśmiało się w poirytowaniu.
- To już chyba najwyższy poziom nadinterpretacji – skomentował od razu poważnie wyglądający Starszy Pan w okularach.
- Uderz w stół, a nożyce się odezwą – zaśmiał się jakiś Chłopak.
- Jak mi tak odpowiedziała to chyba musiało być o mnie! – oburzył się Brunet.
- Tak ogólnie mówię, nie miałam na myśli nikogo konkretnego – wyjaśniła Dziewczyna kręcąc oczami w zażenowaniu.
- Dobrze, nie kłóćmy się – wkroczyła Organizatorka stanowczo (Nie pierwszy raz tego dnia, gdyż wśród poetów awantura to chleb powszedni).
- Więc wracając do mojej wypowiedzi… - powiedziała Dziewczyna głośno, bo widziała, że Brunetowi otwierają się już usta. - Ja podziwiam osoby, które potrafią tak pisać. Myślę, że wymaga to specjalnego talentu.
- Specjalnego talentu do liczenia sylab… - bąknął pod nosem poirytowany Brunet, kręcąc oczami.
- Żeby jednocześnie napisać coś logicznego, pięknego i starannie zbudowanego to trzeba mieć w sobie coś więcej, niż umiejętność liczenia sylab – powiedział Starszy Pan swym budzącym respekt głosem.
- Skoro nie zwracaliśmy uwagi na budowę techniczną poezji białej, to może i tym razem sobie darujmy? – zasugerowała milcząca wcześniej kobieta w okularach.
- No właśnie, nikt jeszcze nie powiedział niczego o treści – podłapała temat Organizatorka. – Spójrzmy na tekst – przeniosła spojrzenie na duży ekran nad głową Błazna, gdzie wyświetlała się treść jego wiersza.
- Facet miał wypadek, trafił do szpitala i zaczął się modlić, chociaż nie wierzył w żadnego boga – podsumował prosto Brunet.
- Ja tu nie widzę informacji o tym, czy w coś wierzył lub nie wierzył. Jest napisane, że modlił się do czegokolwiek, wszystkiego co tylko było w stanie go usłyszeć – zauważył Starszy Pan.
- A ja nie widzę nawet stwierdzenia, że to facet – dodała Dziewczyna. - Z góry pan coś zakłada, bo autor jest mężczyzną.
- Jak już być takim drobiazgowym, to nawet pójście do szpitala nie jest tutaj oczywiste, więc może to tylko nasze błędne wnioski – zauważył Chłopak znowu się śmiejąc.
- Miau miau miau miau miau miau miau miau miau miau miau miau miau mia miau – wtrącił nagle Kot, zasiewając w pomieszczeniu konsternację.
- To bardzo odważne spostrzeżenie – odparła zmieszana Organizatorka.
- I bardzo naciągane – dodał Brunet znów oburzony. – Przecież czytamy jasno, że to facet modlący się po wypadku! Wszystko jest podane na tacy, a wy się rozwodzicie nad tym jak nad obrazem Picassa.
- No właśnie, przecież to bardzo prosty tekst – odezwał się milczący wcześniej Nastolatek.
- Wręcz bajka dla dzieci, drugi Brzechwa, mówiłem – krzywił się dalej Brunet, dumny z zyskania sojusznika. – Żadnej głębi, żadnych uczuć, zwykła opowiastka w formie rymowanki.
- Rymowanka czy nie, dobrze czasem przeczytać coś, co nie jest znów osobistym lamentem o depresji, samotności i nieszczęśliwej miłości – wtrąciła Dziewczyna.
- Trzeba być kompletnie wypranym z uczuć, aby tak lekceważąco wypowiedzieć się na temat szczerej poezji o wielkim cierpieniu! – krzyknął Brunet już całkiem mocno rozgniewany.
- Nożyce, nożyce… - skomentował cicho Chłopak w prześmiewczym tonie.
- To może niech pan autor nam powie, co tu jest poetyckiego w tej rymowance? – zapytał Brunet wyzywająco, kierując uwagę całej sali na Błaźnie.
- Noo… - zaczął Błazen zmieszany.
- Bo ja naprawdę rozumiem – przerwał Brunet. - Opowieść o przykrej sytuacji, no smutno, ale czy coś oprócz rymów czyni ten tekst poezją?
- Więęc… - znów zaczął Błazen niepewnie.
- Bo gdy w białej poezji niektórzy widzą „zwykłe wypowiedzi”, to najwyraźniej przegapiają cały przekaz.
- W za… - spróbował znów Błazen.
- Bo nawet w takiej zwykłej formie może się kryć niezwykła treść, jeśli tylko spojrzeć pod powierzchnię.
- Dobrze, może dajmy już autorowi odpowiedzieć na pytanie? – poprosiła Organizatorka zachowując zimną krew.
- Proszę mówić, panie Błaźnie – rzekł Starszy Pan w swym poważnym brzmieniu, co ostatecznie oczyściło atmosferę robiąc Błaznowi miejsce na wypowiedź.
- No więc ja się zgadzam z panem Brunetem w zupełności – zaczął Błazen kontrowersyjnie. – Prosta forma może kryć skomplikowaną treść. Czasem coś nam brzmi jak zwykła wypowiedź, bo po prostu pominęliśmy sedno.
- No właśnie! – wykrzyknął triumfalnie Brunet.
- Niestety muszę też zauważyć, że stwierdził pan tę oczywistość w zupełnej hipokryzji.
- W hipokryzji? – zdziwił się awanturnik.
- Oczywistość… – cicho zachichotał chłopak.
- Bo popełnił pan zarzucany innym błąd. Tak naprawdę to w moim wierszu nic nie jest przedstawione w sposób dosłowny. Nie ma faceta, wypadku, szpitala, ani nawet modlitwy. Całość to wielka metafora procesu powstawania uczucia bezsilności.
Na sali zapadła cisza olśnionych przemyśleń, a w ciemnowłosej głowie awanturnika jakiś facet po wypadku modlił się do bogów o wyjście z tego bez szwanku… 


Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.