niedziela, 23 kwietnia 2017

Bezwzględna względność czasu.

                Ktoś kiedyś uczynił tabletki przeciw migrenie dostępnymi bez recepty, dzięki czemu posiadanie kilku w zapasie stało się łatwe, co przy tak nieprzewidywalnej dolegliwości jawi się niczym zbawienie... Aż przekonujesz się, że i tak są zbyt drogie, aby w pełni wykorzystywać tę nową możliwość.
Błazen cały dzień był na nogach i zastanawiał się dlaczego boli go głowa. Zaczęła już poprzedniego dnia i podejrzewał przeziębienie, ale temperaturę miał w normie, a herbatka ze świeżym imbirem nie pomogła. „Może to niedobór magnezu”, myślał sobie przechodząc przez ulicę. Zaszedł więc do sklepu i kupił paczkę pestek z dyni. „Zostawmy wszelkie farmakologie na ostateczność…” Gdy tylko dotarł do namiotu położył się, przykrył kocem i sięgnął po pestki. Przez następną godzinę chrupał wpatrując się w telefon, gdzie jakiś facet wymieniał rzeczy rzekomo udowadniające swoją hipotezę, ale nie wyjaśniał jak. Zamiast tego kazał widzowi samemu sobie na to odpowiedzieć, jak gdyby wszystko było tu oczywiste… czy też może miało zmusić go do uwierzenia, iż to oczywiste, a więc w obawie przed wyjściem na durnia nic nie powie. Przez cały film Błazen uśmiechał się i kiwał głową, bo myślał, że to wszystko sarkazm, jako że dla niego te przykłady udowadniały coś zupełnie przeciwnego. W połowie filmu nawet zasubskrybował, aż w końcówce opadła mu szczęka, kiedy zrozumiał, iż nie było tam ani krzty sarkazmu… „Cóż, mimo to zostawię go w subskrypcjach, dobrze być na bieżąco nie tylko z tym, z czym się zgadzam…”
Kiedy film dobiegł końca Błazen zauważył, że już kilka razy przyciemniał i przyciszał telefon, a mimo to nadal go drażni.
- No nie… - odłożył pestki na bok. – Tylko nie to.
- MIAU! – krzyknął Kot wracając nagle do namiotu.
- Aaa… - Błazen szybko zakrył uszy. – Nie tak głośno… Kocie… Mam migrenę…
- Miau…? – szepnął Kot.
- Tak, proszę.
Wtedy Kot przyniósł szklankę wody i tabletki przeciw migrenie. Błazen łyknął szybko jedną sztukę i przeczytał na ulotce, że jeśli nie pomoże to kolejną ma wziąć po dwóch godzinach. „Akurat tylko dwie miałem”, patrzył na ostatnią tabletkę w skupieniu tak, jak gdyby miało to naładować ją dodatkową silą działania. Następne pół godziny leżał wyszukując w swoim bólu oznaków ustępowania, aż… zasnął.
- Miau? – zapytał cicho Kot, gdy tylko Błazen otworzył oczy.
- Ile godzin minęło?
- Miau.
- To o jedną za dużo… Hm… - przyłożył dłoń do czoła. – Wydaje się gorące. Boli mniej, ale nadal jest źle… I razi… I głośno…
Kot bez słowa podał mu ostatnią tabletkę. Błazen łyknął ją i ponownie zasnął. Obudził się następnego dnia, wcześnie rano. Najpierw upewnił się, że czoło nie jest gorące, a później zbadał nasilenie bólu i wrażliwości na światło. Następnie poruszył się i zauważył, że szelest pościeli nadal trochę go drażni, ale ogólnie czuł się znośnie. Wyszedł więc do pracy jak gdyby nigdy nic, ale cały dzień miał na nosie okulary przeciwsłoneczne i zatykał uszy słuchawkami kiedy tylko mógł. Po pracy wrócił do namiotu i od razu zasnął. Spał tak całą noc, a później z przerwami cały następny dzień… I znów całą noc…
- Miau? – usłyszał pytanie, gdy miał jeszcze zamknięte oczy.
- Hę? – podniósł powieki i zobaczył zmartwionego Kota. – Nic mi nie jest, Kocie.
- Miau?
- Tak. Czuję się teraz całkiem nieźle.
I tak było. Co prawda nadal preferował słabe światło i ciche otoczenie, ale nic go już nie bolało i miał dużo energii. W takim stanie przeżył kilka kolejnych dni, aż nadeszła pora na wyjazd w rodzinne strony z okazji Wielkanocy, której w zasadzie Błazen nie obchodzi, ale jego rodziny nie obchodzi to, co on obchodzi a czego nie. W autobusie słońce świeciło mu prosto w twarz, przez co musiał znów włożyć ciemne okulary. Drogi były krzywe, a okienka nie dało się uchylić. Powoli wracał mu ból głowy i już myślał, że zwymiotuje, gdy wtem nagle zwymiotował Kot.
- Ojej… Choroba lokomocyjna, co? – Błazen od razu odżył i posprzątał po Kocie. Resztę drogi czuł się lepiej, a kiedy już dotarł na miejsce... znowu opadł z sił. Zasnął wcześnie i spał jak zabity. Następnego ranka czuł się tak, jakby nadal spał. Zjadł z rodziną poświęcone śniadanie, pokrzątali się trochę w wielkim zgiełku i drażniącym hałasie do południa, aż w końcu osłabiony usnął na kanapie. Obudził się niby miło przykryty kocem, ale też niemiło otulony dźwiękami głośnego telewizora z pokoju obok. Czuł się zatem tak, jakby wcale nie spał, choć jednocześnie zdawało mu się, iż zaczął kolejny dzień… ale też z jakiegoś powodu wierzył, że to sobota. Resztę dnia błąkał się półżywy, z umysłem we mgle i spędzał czas z rodzeństwem i znajomymi. Była już prawie północ, kiedy uderzyło go nagłe uczucie strachu.
- Dziś niedziela?! – wykrzyknął przerywając towarzystwu rozmowę.
- No tak, przecież Wielkanoc – odparła Siostra.
- No nie… No nie! Ale już prawie północ…
- A co? – zdziwił się Brat.
- Przecież ja w niedziele piszę opowiastki… - westchnął zażenowany Błazen. – Dlaczego ja myślałem, że dziś jest sobota?
- Miau miau miau – odparł Kot wzruszając ramionami.
- No też racja, z migreną nie ma żartów…
- Ale dziś święto, chyba możesz mieć wolne – zasugerowała Siostra.
- Nie mogę, nie… To dla mnie ważne… Niedziela to niedziela, nieważne na jaki dzień wypada.
- Wielkie mi rzeczy – wtrącił Kolega. – Przegapiłeś tylko jeden dzień, a mi całe życie ucieka. Przysiągłbym, że nadal mam piętnaście lat.
- Nawet tak się zachowujesz – zaśmiał się Brat.
- No właśnie! A później patrzę w dowód osobisty i nie wiem co jest dziwniejsze, widoczna tam data urodzenia czy sam fakt posiadania takiego dokumentu… Dla mnie całe życie było jak migrena.
- A jeszcze niedawno bawiliśmy się w chowanego zaklepywanego – wtrącił Drugi Kolega.
- Pobawiłbym się w to znowu – odparł Kolega.
- A ja napisałbym tę opowiastkę… - Błazen przyklepał sobie twarz dłonią.
- My swoje, a czas swoje – zaśmiał się Drugi Kolega.
- Tak – pokiwał głową Błazen patrząc na świeczniki przed sobą. – Zapalamy świece do kolacji, a one gasną jeszcze przed zastawieniem stołu… 


Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.