niedziela, 2 kwietnia 2017

Cichsza alternatywa psa do obrony posesji...

                Rodziny sobie nie wybierasz, ale wybierasz sobie psa. Rodzina Błazna miała jednego owczarka szkockiego. Ktoś im regularnie okradał podwórko, więc chcieli psa do obrony. Oczywiście owczarek szkocki bronić niczego nie zamierzał, ale przynajmniej czasem przestraszony szczekał na widok złodzieja, inspirując również pozostałe psy z okolicy, co robiło za alarm budzący wszystkich mieszkańców wokół na mniej więcej jedną minutę, tyle tylko co zakryć głowę poduszką.
- Ktoooo jest dobrym pieskiem? – pieściła się Ciocia nad psem.
- Hau! – cieszył się Owczarek.
- To ma być pies obronny, nie traktuj go jak dziecka! – krzyczał Wujek.
- Ale to taaaaki śliczny piesek!
W tym czasie furtką wszedł Błazen z Kotem, czego pies nawet nie zauważył.
- Cześć wam! – krzyknął będąc już blisko, i dopiero wtedy Owczarek przybiegł się powitać.
Kot nie przepadał za Owczarkiem, bo ten zbyt wylewnie okazywał mu czułość. Napuszył się zatem z nadzieją, że pies zrozumie koci znak rozgniewania. Zawarczał trochę, zasyczał, a na koniec i tak skończył w psiej paszczy.
- Miauuuuu… - jęczał zdenerwowany.
- Oj, nie narzekaj, nieznajome koty gryzie w ten sposób nie dla zabawy – powiedział Wujek podchodząc, aby uścisnąć dłoń Błaznowi.
- Więc mam go zabrać do weterynarza? – Błazen od razu przeszedł do konkretów.
- Tak, a my wracamy za trzy godziny. Możesz go też zabrać na spacer.
- Więc teraz to już nikt nie musi bronić podwórka, co? – zapytała Ciocia z przekąsem, przytulając Błazna na powitanie.
- Jak się tak martwisz o podwórko to możemy wcale nie jechać na ten twój film – skwitował i nawiązali nieme porozumienie. Dali więc Błaznowi smycz do psa, po czym wpakowali się do samochodu i odjechali.
- To jak, idziemy do weterynarza?
- Hau! – szczeknął radośnie Owczarek wcale nie rozumiejąc pytania, bo w tej opowieści tylko Kot jest na tyle inteligentnym zwierzęciem, aby prowadzić dialogi.
Na widok weterynarza piesek wył z radości. Później trząsł się ze strachu otrzymując zastrzyk, a wychodząc znowu się ekscytował. Błazen postanowił, że w drodze powrotnej przejdą się po okolicy. Zapadał już wieczór, ale żadna ciemność nie potrafiła ukryć piękna domów w tej okolicy, każdy ze sporym ogródkiem. O tej porze roku sprzątało się ogrody, aby już za miesiąc kwitły pełną mocą, zatem przed wszystkimi bramami stały już worki z ogrodowymi odpadami. Owczarek próbował kilka z nich osikać, ale Błazen powstrzymywał go mocą nadaną mu przez przycisk automatycznej smyczy. Większość podwórek zawierało również psy, z którymi Owczarek witał się radośnie, nawet jeśli na niego szczekały. Niektóre postanawiały nawet na niego nasikać, i niestety Błazen nie zawsze był w stanie pociągnąć smycz na czas…
- Chyba nie tylko ciebie czeka dzisiaj kąpiel… - skrzywił się patrząc, jak po trzecim osikaniu przez nieznajomego psa, Owczarek odwdzięcza się tym samym.
- Miau… - skomentował Kot.
- Tak, też tego nie rozumiem.
Jedne psy były duże, inne małe. Jedne bardziej, drugie mniej głośne. Nie każdy zdawał się groźny, ale na każdej furtce wisiała ostrzegająca przed nimi tabliczka. Po kilku psich ulicach weszli na chodnik sąsiadujący ze starym, ale zadbanym domkiem, zupełnie nie pasującym do pozostałych. Za niemodnym już metalowym płotem, pomalowanym na brązowo, coś podejrzanie zawarczało.
- Brzmi na tyle groźnie, aby zniechęcić do zbliżania się, ale też na tyle cicho, aby nie budziło całej okolicy. Hm… Czy to też pies? – zapytał Błazen Kota, bo ten lepiej się znał.
- Miau – zaprzeczył Kot pusząc ogon.
- No nie mów mi…
- Miau – Kot pokiwał głową, teraz pusząc również grzbiet.
- Hau, hau! – szczeknął Owczarek wtykając swój wąski pysk między kraty ogrodzenia.
- Nie! – krzyknął Błazen próbując odciągnąć psa, ale automatyczna smycz utrudniała takie szybkie akcje. Niedługo po szczeknięciu pies jęknął z bólu, gdy z krzaka za płotem uderzyła go mała łapa zakończona ostrymi pazurami. Owczarek wyrwał się do ucieczki, a krzaki ruszały się za nim tak, jakby ukryta tam bestia go ścigała. Błazen biegł za psem, zdumiony, a po drodze minął furtkę z tablicą mówiącą: „Agresywny kot!” Nie wiedział czy śmiać się czy płakać, więc odłożył tę decyzję na później, a tymczasem próbując nadążyć za psem pomyślał tylko: „Tego domu na pewno nikt nie okrada”. 


Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.