niedziela, 9 października 2016

Kim jest Abdul?

                Kolejny dzień, kolejna podróż. Kolejne zgubienie się po drodze. Na szczęście tym razem w drodze powrotnej do namiotu.
- Miau – powiedział nagle Kot, gdy Błazen w skupieniu czytał z tablicy rozkład jazdy autobusów.
- Hm? Co mówisz? – rozproszył się.
- Miau.
- Ach, już widzę.
Błazen najpierw rozejrzał się wokół szukając żywej duszy, a później zanurzył się pod ławkę i podniósł telefon, baterię i obudowę, gdy akurat nadjechał autobus. „Mam nadzieję, że to już wszystkie części”, myślał sobie wsiadając. „Jaki roztrzaskany ekran”, przyglądał się w autobusie składając telefon do kupy, a następnie spróbował go włączyć, ale bateria była rozładowana. Rozłożył go więc z powrotem, aby wyjąć kartę SIM, a następnie włożył ją do swojego telefonu.
- Miau?
- Nie ma żadnych zapisanych numerów.
- Miau…
- Może niedługo ktoś zadzwoni.
- Miau! – Kot i Błazen byli zgodni, że należy znaleźć właściciela i mu to oddać.
- Może są jakieś wiadomości na poczcie głosowej? Czasami automat czyta numer, od którego jest wiadomość. Będzie wiadomo do kogo zadzwonić…
Na poczcie głosowej nie było nic. Tak samo jak na koncie. Było już zbyt późno, aby nieść to do salonu operatora, a więc pojechali do obozu…
                W namiocie Błazen podłączył znajdę do ładowarki i już po kilku minutach przekonał się, że ekran jest zbyt roztrzaskany, aby móc reagować na dotyk. Oczywistym wydało mu się, iż teraz może już tylko podłączyć go do komputera, więc tak też zrobił. Pierwsze co przyszło mu do głowy to „przeszukać pliki w poszukiwaniu wskazówek”. Okazało się jednak, że większość plików jest uszkodzona. Po kilkunastu żmudnych próbach udało mu się odzyskać dwa obrazy. Pierwszy to rysunek konia w galopie, a drugi to zdjęcie blondwłosej dziewczynki, najprawdopodobniej zrobione przez nią samą. „Trzeba będzie poudawać profesjonalistę”, westchnął w duchu i pobrał program o nazwie ADB, aby móc z komputera wydawać polecenia telefonowi. Niestety okazało się, iż ta funkcja jest zablokowana w tym telefonie, co potwierdził później jeden ze znalezionych plików systemowych, mówiąc: „debug=false”.
- Kocie, to chyba tyle na dziś – powiedział patrząc na zdjęcie dziewczynki i rysunek konia.
- Miau – odparł Kot patrząc na kursor myszy.
                Nikt nie zadzwonił. Następnego dnia Błazen wybrał się do salonu z nadzieją, że znaleziona karta SIM jest zarejestrowana i będzie można skontaktować się z właścicielem. W salonie zadzwoniono dokądś, podano komuś numer ów karty SIM i powiedziano Błaznowi:
- Tę kartę miesiąc temu zakupił obcokrajowiec za okazaniem paszportu. Jakiś Abdul… Nie mamy jak się z nim skontaktować, może pan to chyba wyrzucić.
Później pochwalono go jeszcze za dobre chęci, które ponoć rzadko się zdarzają, ale w jego głowie była już tylko ta dziewczynka. Pierwsze co pomyślał to „pedofil”. Otrząsnął się jednak i zdecydował wierzyć w kradzież. Bo pokrewieństwo małej blondynki z podróżującym panem Abdulem było raczej mało prawdopodobne. A już kompletnie nie mógł przekonać samego siebie, że istnieje choćby cień szansy, iż był to legalny imigrant z prawdziwym paszportem. "Takie czasy"...
- Kocie, czy powinienem zanieść to na policję? – zapytał po wyjściu z salonu.
- Miau…
- Dobrze, to pomyślmy…
Myśleli zatem, aż wymyślili, że nie wiedzą co powiedzieć policji, a gdyby powiedzieli prawdę to albo zostaliby wyśmiani, albo wpakowaliby się w tarapaty, albo jedno i drugie. Błazen nie miał pewności, iż sposób w jaki pozyskał fotografię dziewczynki był legalny. (Do tej wątpliwości skłaniało go wspomnienie o kelnerach karanych za nagrywanie przestępczych wyznań polityków). A nawet jeśli, to nie miał żadnych podstaw do zgłaszania czegokolwiek. Podejrzenia i zmartwienie to niestety za mało, aby zwrócić uwagę policji. „A może ona na przykład zaginęła i mają ją gdzieś w rejestrze?”, myślał sobie dalej, ale i tak skłaniał się bardziej ku wierze w kradzież, bo to po prostu było łatwiejsze do zniesienia. „Nawet jeśli, i tak nie wiem co im powiedzieć…”
Podzielił się przemyśleniami z Kotem.
- Miau…
- Tak, Kocie… Dajmy sobie trochę czasu, może znajdziemy wystarczająco dobry powód, aby skłonić policję do zwrócenia uwagi na tę sprawę. Bez ryzyka zostania oskarżonym o jakieś naruszanie cudzej prywatności, czy coś... Oby w tym czasie nikomu nie stało się nic złego… - dodał Kotu i sobie otuchy, choć nadal wiedział, że przecież ten koń jest już w galopie… 
 
Miłego Absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.