niedziela, 8 maja 2016

Publiczne pamiętniki.

                Błazen postanowił znów wyruszyć w drogę. Ile to można oglądać ten sam krajobraz? Położył więc na ziemi chustę i zaczął układać na niej swój dobytek, w którego skład wchodził między innymi talerz, miska, kubek, szklana figurka konika, lusterko, nielegalny termometr rtęciowy, legalna rtęciowa żarówka energooszczędna...
- Miau – zauważył Kot.
- Co mówisz?
- Miau – powtórzył.
- A, tak… Masz rację, trzeba te przedmioty najpierw w coś zawinąć, żeby się nie potłukły.
- Miau – kot wstał i się przeciągnął.
- No dobrze, chodźmy do miasteczka.
Najpierw Błazen przekopał osiedlowe śmietniki, a później śmietniki sklepowe. Niestety, nie znalazł niczego, w co mógłby zawinąć swoje naczynia. Gdy wynurzył się z ostatniego kontenera westchnął ciężko, otrzepał z brudu swój garnitur, poprawił dzwoniącą czapkę i wszedł do sklepu korzystającego z ów kontenera. Tuż przy wejściu natknął się na stoisko z gazetami. Ucieszył się na ten widok i od razu zaczął macać każdą gazetę po kolei, szukając jakiegoś cienkiego, szorstkiego papieru. Zaczął więc od najtańszych, szarych gazet, ale ku jego zaskoczeniu papier był tam śliski i trochę za sztywny. Aż w końcu wymacał coś o nazwie „Fakty i Mity”. Były to jedne z droższych gazet w sklepie, ale miały idealnie tani papier. „Może to ich treść jest tak kosztowna?”, zapytał Błazen w duchu, zdumiony tą ceną. Rozejrzał się jeszcze po sklepie w poszukiwaniu gniotliwego papieru bez gazety w środku, ale niczego takiego nie znalazł. „No trudno”, pomyślał i wziął z półki trzy egzemplarze „Faktów i Mitów”. Po drodze do kasy chwycił jeszcze różową gumę Orbit, bo była tańsza od gazety i stwarzało to iluzję, jakoby ten zakup nie mógł uczynić paragonu jeszcze straszniejszym.  
- Trzy sztuki tej samej gazety? – zdziwiła się ekspedientka plując przy wypowiadaniu „sztuki”.
- To tylko do zawijania, a nie było papieru bez gazety – odparł uprzejmie Błazen wycierając twarz.
                W drodze powrotnej Błazen robił balony z gumy. Miał nadzieję, że kogoś to rozbawi, ale nikt nawet na niego nie patrzył. Najwyraźniej tak proste rozrywki już dawno wszystkim zbrzydły. Może oprócz Kotu, który uważnie obserwował - jakby w oczekiwaniu na okazję, aby przebić któryś balon.
- No dobrze, pora zawijać  - ogłosił Błazen, gdy dotarli z powrotem do obozu. Kot nic nie powiedział, tylko położył się u wejścia namiotu i zamknął oczy.
Cienki papier dobrze się zgniatał, tym samym dopasowując się do kształtów zawijanych nim przedmiotów, a także nie odwijał się z powrotem po odłożeniu na chustę. Błazen starał się nie czytać artykułów, jednak w trakcie zawijania trudno było nie zauważać stałej korelacji między nagłówkami. „Czy cała gazeta jest o tym samym? To jakieś pismo tematyczne?” Ciekawość robiła się coraz silniejsza i z czasem Błazen zaczął rzucać okiem na treść artykułów, aby zobaczyć czy czymkolwiek się od siebie różnią. W końcu zaczął też pobieżnie czytać przypadkowe artykuły i zauważył, że traktują naprzemiennie na dwa tematy. Pierwszy: antypolska propaganda polityczna. Drugi: antykatolicka propaganda polityczna. Aż zmienił ciemne okulary na okulary do czytania, gdy poczuł nagły przypływ intelektu broniącego się przed tym, czym zaczął zatruwać sobie mózg. „Wszystkie treści zostały napisane w otoczce pseudo intelektu, aby każdy, komu intelektu brakuje, mógł poczuć się mądrzejszy w zamian za przyswojenie tych bzdur.  Jawne ośmieszanie każdego, kto ma inne opinie, aby co mniej wytrzymały jeśli nie zmienił swoich poglądów, to przynajmniej przestał je głosić ze strachu przed ośmieszeniem. Gazeta-krowa, jeden posiłek trawi we wszystkich żołądkach po kolei…” – Aż mu się czoło zrobiło gorące, gdy to wszystko odkrył.  
- Oj, koteczku… - zmienił okulary z powrotem na przeciwsłoneczne i wytarł pot z czoła. - Slogany w stylu „wolne myślenie” i „badania naukowe” od dawna działają jak świeca na ćmy, czyż nie? Zgubnie dla wszystkich tych, którym brakuje siły w charakterze . – Po tej wypowiedzi poczuł się jak geniusz. A przynajmniej tak, jak wyobrażał sobie, że czuje się geniusz.
Powiał silniejszy wiatr, szumiąc koronami drzew i dzwoniąc czapką Błazna, który leżał na chuście obok kilku zawiniętych przedmiotów i hodował ego.
- Takie opinie są przydatne, Kocie, ale wyłącznie w zestawieniu z innymi. Dlaczego tutaj wszystko jest opisywane z jednej perspektywy, tak jakby była jedyną słuszną? No i wykorzystano tutaj chyba wszystkie metody perswazji. Ciekawe ilu wyznawców tym zdobyli.
Kot leżał na trawie przy chuście i wygrzewał się w promieniach słońca z zamkniętymi oczami, ale uszy nadal miał czujne i był na bieżąco z monologiem Błazna.
- Propaganda, propaganda… - mówił dalej w uniesieniu, aż mu czapka drżała. – Czy gazety nie miały być źródłem informacji? Ale takich obiektywnych, prostych informacji, na podstawie których czytelnik mógł sam generować subiektywne poglądy, a później dyskutować sobie z innymi czytelnikami o innych subiektywnych poglądach, albo po prostu pisać o nich w pamiętniku… - W tym momencie Błazen umilkł i zabłysło mu prawe szkło okularów. Może to przez błyskotliwą myśl, a może przez światło odbite od dzwoneczka. Aż kot otworzył oczy i popatrzył na Błazna.
- Miau – zagadał, co wytrąciło go z zamyślenia.
- Kocie… - zaczął niskim, poważnym głosem. - A może to nie gazeta, tylko grupowy publiczny pamiętnik?  



Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.