niedziela, 14 sierpnia 2016

Dres w garniturze.

                Po całym dniu wędrowania Błazen przysiadł sobie w mroku nocy na przystanku autobusowym i odwinął batonika. Po pierwszym batoniku nastąpił drugi. Obok siedziała kobieta, jakby nieobecna. Akurat gdy Błazen skończył śniadanio-obiado-kolację, do tablicy z rozkładem jazdy autobusów podszedł chłopak jedzący bagietkę. Czytał ten rozkład i czytał… W tym czasie zjawił się łysy mężczyzna w garniturze, palący papierosa i rozmawiający przez telefon. Ustał za jedzącym bagietkę i paplał do telefonu, aż…
- No czy można?! – wrzasnął nagle na jedzącego. Ten odwrócił się i pojął, że tarasuje dostęp do rozkładu jazdy, więc przesunął się na bok i czytał dalej. – Czekaj – powiedział łysy do telefonu, po czym skierował spojrzenie z powrotem na jedzącego. – Przesuń się, kurwa! – krzyknął, na co jedzący bez słowa odszedł od rozkładu jazdy. – Taki jesteś tutaj, kurwa, ważny?! – łysemu najwyraźniej niewiele trzeba było do utraty cierpliwości. Właściwie to nie miał jej od początku. – Myślisz, że jak przychodzi taki w garniturze to jest jakiś, kurwa, lamus?! Nie wiesz z kim masz, kurwa, do czynienia! Bo przyszedł taki pod krawatem to już się, kurwa, zachowujesz jak jakiś pan?! Ty nie wiesz, kurwa, kim ja jestem! Bo w pantoflach, to już kurwa laluś?! – krzyczał i krzyczał, jakby zawstydzony swoim eleganckim ubiorem. Brakowało już chyba tylko opisu bielizny, ale jedzący nadal milczał, więc łysy wrócił do rozkładu jazdy, rozmowy telefonicznej i palenia papierosa... jednak po niecałej minucie znowu coś w nim pękło.
- I co?! Ty tak, kurwa, dalej?! – znowu podszedł do jedzącego. – Na przystankach autobusowych się, kurwa, nie je!  
W tym momencie Błazen ucieszył się, że tak szybko zjadł swoje batoniki.
- Na przystankach autobusowych też się nie pali – powiedziała nagle kobieta siedząca obok Błazna, który w dłoni po kryjomu już ułożył kastet z pęczka kluczy. Do super silnych nie należy, więc w razie czego wolał mieć jakiegoś asa w rękawie.
- Tak?! – Po łysym było widać, że w starciu z kobietą ma dylemat. W tym czasie jedzący połknął ostatni kawałek bagietki.
- Tak, prawo tego zabrania – odparła niby spokojnie, ale z wyczuwalnym wzrostem poziomu strachu.
- No dobrze! Ja, kurwa, chciałem zobaczyć rozkład jazdy! A ten tutaj się, kurwa, panoszy jak na swoim podwórku!
Zapadła cisza, więc łysy wrócił z powrotem do telefonu. Później ustał z papierosem na uboczu i przeklinał do telefonu jeszcze chwilę, aż w końcu odszedł, jakby zbrzydło mu czekanie. Jakieś dwie minuty po tym nadjechał autobus. Wsiedli wszyscy troje, to był ostatni kurs tego autobusu. Błazen usiadł na samym końcu, gdzie czekał na niego Kot.
- Miau.
- Tak, nareszcie… Ale nie uwierzysz.
- Miau?
- Tak, znowu. Tym razem dowiedziałem się, że niektóre dresy chodzą wśród nas pod przykrywką. 
 
Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.