niedziela, 13 sierpnia 2017

Konopia indyjska dla Kota?

                Różne rzeczy wiatr przywiewa. Idąc obok drzewa będą to liście. Idąc obok kosza będą to śmieci. Idąc obok Kota będzie to sierść, a idąc obok Błazna będzie to… też sierść.
Strząsając z siebie kolejne porcje kociego futra, Błazen rzekł:
- Kocie.
- Miau? – zdziwił się Kot na jego poważny ton.
- Pora coś z tym zrobić. Mam już dosyć. Dzisiaj rano znowu piłem twoją sierść w herbacie. Naprawdę bardzo się cieszę, że nie mam na nią alergii, bo umierałbym kilkaset razy dziennie.
- Miau miau miau?
- Wiem, że to nie twoja wina. Niemniej jednak jest to uciążliwe i wyczerpała się moja cierpliwość.
- Miauuu? – Kot zrobił słynne oczy Kota w Butach.
- Chciałbym znów móc nosić ubrania w ciemnych kolorach. Ba, chciałbym nawet mieć czarną piżamę. Ale nie mogę, bo będzie widać twoją sierść.
- Prrrr, prrr… - Kot mruczał, aby manipulować litością Błazna.
- Kocie, nie musisz kombinować, nie wyrzucam ciebie. – Tu Kot przestał mruczeć. - Po prostu pora na uparte poszukiwania czegoś, co złagodzi twoje patologicznie nadmierne całoroczne linienie. Dosyć bierności!
- Miau miau miau miau? – przestraszył się.
- Nie, nie będę codziennie płukać ciebie octem jabłkowym. Za dużo z tym zachodu.
- Miau miau?
- Zaczniemy eksperymentować z dodatkami do jedzenia, Kocie.
- Miau miau miau?!
- Wiem, że nie lubisz suplementów, ale co innego nam pozostało?
Kot skrzywił się i odwrócił do Błazna plecami, a więc zakończyli dyskusję. Ale nie oznaczało to, że Błazen zmienił zdanie. Przeciwnie, zmotywowało go to jeszcze bardziej, więc od razu wyjął z kieszeni telefon komórkowy i zaczął korzystać z jego nienaturalnej funkcji, jaką jest przeglądanie Internetu…
- Kocie, a może suplement w formie oleju? – zapytał entuzjastycznie po kilku minutach.
- Miauuu? – Kot zareagował z podobnym entuzjazmem.
- Haha, wiedziałem, że ci się to spodoba. Zawsze lubiłeś oleje… - spojrzał na namiotowy kącik kuchenny, gdzie stała butelka oleju ryżowego wylizana przez Kota na wysoki połysk.
- Hm… Olej żywieniowy z konopi?
- Miau?
Oboje spojrzeli w górę, gdzie w myślowej chmurce wyświetliło się ich wyobrażenie Kota na haju, w berecie Boba Marleya.
- To chyba jakiś chwyt marketingowy – otrząsnęli się. - Nie wierzę…
Błazen przeczytał opis i znowu się zdziwił, bo buteleczka rzeczywiście zawierała olej z konopi indyjskiej.
- Kocie, kupujemy.
- Miau?!
- Ja wiem, że wyobrażasz sobie ćpuństwo, ale to naprawdę nie to samo co palenie. Pamiętam do dziś, jak mój kolega smarował się podobnym olejem i zmniejszały mu się guzy na ciele. A ten olej jest jeszcze inniejszy, absolutnie się tym nie odurzysz. O, i tu w komentarzach kilka osób deklaruje, że ich zwierzęta chore na padaczkę przestały mieć ataki dzięki temu olejowi.
- Miau miau miau miau miau miau miau miau.
- No taaak, tak, nie masz padaczki ani guzów… Ale.
- Miau?
- Ale. Pomyśl tylko. Jesteś na naprawdę zdrowej diecie. Więc to dziwne, że masz taki problem. No i dosyć często się drapiesz bez powodu. Czasami masz małe strupki na karku…
- Miau miau miau?
- No tak, przy normalnym linieniu to by nie było takie dziwne. Ale ty liniejesz nienormalnie. Nie wiem czy to alergia, czy co… ale na pewno coś jest nie tak. I pamiętasz, że od lat miałeś ciągle brudne ucho? A lekarze mówili, że to nic. Aż na własną rękę wyleczyłem ci to preparatem przeciwgrzybiczym.
- Miau…
- No więc chyba można ufać moim instynktom.
- Miau miau miau…
- Nie dotknie cię już żaden grzyb, jak wesprzemy twój system immunologiczny. A ten olej ponoć to również czyni.
- Miau miau? – pokręcił oczami.
- Tak, masz rację, po prostu jestem zaintrygowany i koniecznie chcę to kupić, haha!
- Miau miau miau?
- Hm… No dobrze, to tak zróbmy. Kupimy różne preparaty. Zobaczmy co jeszcze tu jest… - Błazen wrócił oczami w telefon. – Tu jest jakiś inny olejek, specjalnie na problemy z linieniem. Bierzemy.
- Miau – Kot pokiwał głową ucieszony, że będzie mieć dużo nowych olejów.
- A tutaj proszek do posypania jedzenia…
- Miauuuu! – krzyknął.
- Nie panikuj, może nie będzie taki zły. W twoim obecnym jedzeniu jest dużo proszków i nawet nie wiedziałeś.
- Miau?!
- No widzisz? A to coś zawiera biotynę. Ponoć ludziom bardzo pomaga. I jest drogie, ale ty potrzebujesz mniejszych dawek, więc to nie będzie aż taki majątek.
- Miau… - pokręcił oczami.
- Będzie dobrze. Kupujemy.
Już następnego dnia przywieziono im pod namiot zamówienie i Kot rozpoczął kurację. Na początek testował tylko olej z konopi, bo tego oboje byli najbardziej ciekawi. Jednak z dnia na dzień Błazen coraz bardziej rozumiał, że efekty niekoniecznie pojawią się tak szybko, jak by sobie tego życzył… I myślał o tym akurat, gdy wędrował miastem, a kiedy podniósł głowę to zobaczył mały, prywatny sklepik zoologiczny. Wszedł tam bez zastanowienia i zapytał o kocie linienie. Po obejrzeniu kilku olejków i proszków podano mu szczotkę do wyczesywania.
- To Furminator – powiedziała sprzedawczyni.
- Słyszałem o tym… Ale my już tyle szczotek mamy i to nic nie zmienia…
- Ta szczotka jest inna. Sama mam dwa koty i nie wyobrażam sobie nie mieć dla nich Furminatora.
„Sprzedaje mi to typowym trikiem”, myślał sobie Błazen sceptycznie. Później jednak pomyślał o tych wszystkich razach, gdy polecano mu Furminator… „Coś chyba musi być na rzeczy”, stwierdził.
- Czy to jest oryginalny produkt, czy jakiś substytut?
- To akurat jest tańszy zamiennik, ale to się niczym nie różni, taki mam w domu.
- A jest oryginał? – zapytał myśląc sobie, że już zbyt wiele razy idąc po taniości kupił stos tandetnych rzeczy, przez co tak naprawdę wydał więcej, zamiast zaoszczędzić.
Kobieta zanurzyła się wśród szczotek i stwierdziła, że akurat nie ma szczotki dla kotów krótkosierstnych, ale może zamówić. Błazen poprosił więc o zamówienie i wrócił do obozu. Przez kolejne dni patrzył, jak Kot zajada się mięsem z olejami, a czesanie nadal nie dobiegało końca.
- Czeszę i czeszę, a tu cały czas coś wychodzi… - odłożył na bok jedną ze starych szczotek.
- Miau miau miau? – zdziwił się Kot.
- Nie, Twój język nie wystarcza, jak widać.
- Miau miau…
- Jutro odbiorę tę nową szczotkę i wtedy zobaczymy. A tymczasem nie ocieraj się o moje nogi, proszę, dopiero co wyczyściłem je rolką.
- Miauu…? – Kot otarł mu się o nogę.
                „Zapraszamy do sklepu po odbiór zamówienia”, mówiła wiadomość w telefonie Błazna.
- Idealnie! – wykrzyknął w autobusie, bo akurat przejeżdżał nieopodal sklepu. Wszyscy patrzyli na niego zdziwieni, gdy on jak gdyby nigdy nic wcisnął przycisk do otwarcia drzwi i z uśmiechem czekał na przystanek. Wysiadł, poszedł do sklepu, odebrał szczotkę, podziękował, wyszedł i popędził do obozu.
- Kocie! Szykuj się na czesanie – otwierał pudełko ze szczotką. – Dziwnie ona wygląda. Takie małe, krótkie ząbki w tylko jednym rzędzie… Ale gęsto usiane, więc może w tym szaleństwie jest metoda…
Przyłożył szczotkę do karku Kota i pociągnął ją po jego plecach aż po sam ogon. Następnie spojrzał na szczotkę i niedowierzał jak dużo jest na niej sierści.
- A ja się męczyłem tyle lat jak debil… - powiedział sam do siebie.
- Miau? – Kot również rzucił okiem.
- Starą szczotką dziesięć razy musiałem pociągnąć, aby tyle sierści wyszło! Ciekawe czy tańszym zamiennikiem też by tak było… - odezwał się jego wewnętrzny oportunista, dając mu pstryczka w nos za nie sprawdzenie tamtego zamiennika, tak jakby był już pewien, że uzyskaliby wtedy ten sam efekt.
Czesał dalej, a wyczesaną sierść wrzucał do torby. Postanowił zbierać ją tam przez tydzień, aby zobaczyć ile tego wyjdzie. W tym czasie Kot nadal spożywał olej z konopi, i co dzień rano zaczął budzić Błazna jakby coraz wcześniej...
- Która godzina…?
- Miauuu! – nalegał Kot.
- Śniadanie dopiero za godzinę, Kocie…
Wówczas rozległ się głośny dźwięk kociego brzucha.
- No niemożliwe… Naprawdę jesteś już głodny! Ale dlaczego? – powoli wstał i poczłapał do zakątka kuchennego. Wymieszał mięso ze standardowymi proszkami czyniącymi posiłek pełnowartościowym, później dodał standardowo trochę oleju z łososia, trochę wody, pokrojonej świeżej trawy, a na koniec olej z konopi…
- Miau! Miau! – Kot z ekscytacji potrząsał ogonem, gdy Błazen napełniał jego miskę gotowym pożywieniem. A kiedy on jadł, Błazen czesał go Furminatorem. Sierść nadal wychodziła, ale w małych ilościach. Kot ogólnie wyglądał mniej puszysto, a w dotyku łatwiej było wyczuć jego ciało pod futrem. To był już siódmy dzień, a wielka kula sierści w torbie aż się prosiła o zrobienie z niej nici i wydzierganie Kotu swetra na zimę. „Ekonomicznie tak, z jego własnych włosów”, mówił Błaznowi wewnętrzny oportunista. „Cała ta sierść mogła być na moich ubraniach”, pomyślał Błazen własnym głosem.
- Może nie potrzebujesz tego oleju, skoro szczotka jednak wystarcza? – zagadał zaspany. – No bo co on takiego robi? Hm… Ale nie… No przecież… Czytałem o tym, poprawia odporność organizmu… Zwiększa witalność, cokolwiek to znaczy… - Ziewnął zanim skojarzył kolejny efekt obecności konopi w diecie. – Przyspieszają metabolizm… To dlatego budzisz mnie wcześniej, niż zwykle! Ale... – spadł na niego promień słońca, idealnie podkreślając jego uczucie nagłego oświecenia. - Ach, właśnie odkryłem nowy ważny powód, dla którego powinienem kontynuować podawanie ci tego oleju.
- Miau? – zapytał Kot znad miski.
- Nareszcie zrzucisz trochę wagi! I ćpać nie trzeba. 


Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.