niedziela, 15 stycznia 2017

Ty nudny heteroseksualisto.

                Zazwyczaj jak ktoś coś lubi i jest w tym dobry to po prostu chętnie się tym zajmuje. Bywa jednak, że słyszy: „nie zmarnuj talentu” – tak, jakby zajmowanie się tym nie miało znaczenia i należało zrobić coś więcej. Często wierzy się w takie porady i albo idzie się zdobywać jakąś oficjalną edukację w tej dziedzinie, albo zarabiać na tym pieniądze, albo jedno i drugie. Nie zawsze okazuje się to dobrym pomysłem, ale to już wówczas sprawa drugorzędna, jeśli w ogóle którokolwiekrzędna.
Błazen zawsze lubił rysować (głównie komiksy), a więc zainspirowany poradami, aby nie „zmarnować” owego talentu (jednego z kilkudziesięciu jakie posiadał), wybrał się kiedyś do szkoły artystycznej. Od tamtej pory nie miał już czasu na rysowanie komiksów (ani rozwijanie pozostałych umiejętności), gdyż codziennie od siódmej rano do jedenastej w nocy malował martwą naturę, rysował portrety, rzeźbił, tkał, zakuwał historię sztuki i tak dalej…
Czasami, w przerwach między zajęciami, socjalizował się z innymi artystami, z których dziewięćdziesiąt procent stanowiły kobiety. Zdawałoby się więc, iż był to raj dla kobieciarzy, jednak ponad połowa obecnych tam mężczyzn deklarowała się biseksualnymi i był to w szkole gorący temat. Artyści farbowali więc sobie nawzajem włosy na kolorowo, przekuwali różne części ciała i fascynowali się tą orientacją seksualną. W grupie Błazna oprócz niego było tylko dwóch facetów, oboje biseksualni. Zawsze trzymali się razem, ale już na samą sugestię o byciu dla siebie „czymś więcej, niż tylko kolegami”, krzywili się i marudzili. Gdy jednak pomijało się swatanie ich z kimkolwiek płci męskiej, to byli bardzo zaangażowani w dyskusje na gorący temat i chętnie oburzali się na nietolerancyjność społeczeństwa, której w tej szkole w ogóle nie odczuwali. Głównie jeden z nich, Gadatliwiec. Drugi był cichy i wydawał się nie mieć własnego zdania.
Ogólny poziom „oryginalności” wśród uczniów uczynił „zwyczajność” prawdziwą oryginalnością, lecz nikt nie zdawał się tego wtedy zauważać, nawet Błazen. Debatowali więc codziennie o nowych miejscach do przekłucia i nowych przemyśleniach na temat seksualności. Wyszło wówczas na jaw, iż jeden z uczniów jest gejem.
- On jest gejem – zaczęli szeptać między sobą faceci.
- O fu – przestraszył się heteroseksualny.
- Pewnie udaje – zaśmiał się biseksualny.  
- Taki chce być oryginalny – poirytował się drugi biseksualny.
 I chociaż był to całkiem zwykły, spokojny facet, to patrzono na niego tak, jakby nosił się niczym „jedyny gej we wsi” z Małej Brytanii. Po jakimś czasie wyszła na jaw również lesbijka, ale nie zrobiła już takiej furory.
- Miau? – wypytywał Kot przez telefon.
- Taaak, Kocie, nawet w weekendy mam dużo pracy… - wzdychał Błazen znowu wracając do domu przed północą.
- Miau…?
- Nie, już dawno nie miałem czasu kontynuować tamtego komiksu… Może w lato się uda…
- Miau…
- A w ogóle to ostatnio podrywał mnie jakiś facet.
- …
- Podobno mój brak zainteresowania podrywaniem kobiet wywołał takie podejrzenia.
- Miau…?
- Protekcjonalnie to zabrzmi, ale… dla mnie to zbyt dziecinne. Tak jakby odkryli seks wczoraj i nie mogli się nim nacieszyć.
                Pewnego dnia, w związku z jakąś pracą grupową, nauczyciel porozsadzał uczniów w nietypowy sposób, co poskutkowało obecnością najbardziej gadatliwego biseksualisty w bliskim sąsiedztwie Błazna, a mianowicie tuż za jego plecami. Praca nie wymagała zbyt wielkiego skupienia, dlatego w trakcie wykonywania jej każdy swobodnie rozmawiał na dowolne tematy. Najpierw Błazen słuchał jak dziewczyna obok postanawiała sobie zrobić kolczyk na karku, tuż pod linią włosów. Chociaż miała długie włosy, więc nikt by tego tam nie widział i włosy by się wplątywały. Wtedy koleżanka obok otworzyła usta, podniosła język i pokazała obecny tam kolczyk, ledwie omijający grubaśną żyłę. Machinalnie dwie następne postanowiły, że zrobią taki sam. Błazen westchnął sobie znowu czując, iż nic go tutaj nie dotyczy. „Wszystkie te bunty, niestety, już dawno mam za sobą...” 
Był nudziarzem, taka prawda. Wyłączył się zatem na chwilę i pracował w milczeniu, aż za plecami usłyszał debaty o orientacjach seksualnych. Słuchał i słuchał… głównie tekstów obronnych Gadatliwca, przed krytyką, której nie było. „To normalne”, „oni nie rozumieją”, „co im do tego”, „ich strata”,  „nie jestem taki ograniczony”, „tak jest lepiej”…
- Więc właściwie co jest takiego lepszego w byciu biseksualnym? – zareagował w końcu Błazen odwracając się do sąsiada. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, iż otacza go jedno wielkie tak zwane „pozerstwo”, przez co poczuł misję charytatywnej obrony wszystkich tych, którzy są „inni” z poważniejszych powodów, a którym tacy „pozerzy” wyrabiają złą opinię.
- Ha! Jest na to jeden idealny argument! – ucieszył się Gadatliwiec na okazję do powiedzenia czegoś, co najwyraźniej mówił wcześniej wiele razy. – Bo jak interesujesz się i kobietami i mężczyznami to masz dwa razy większą szansę na to, że wieczorem wyjdziesz na randkę! – zaśmiał się, a z nim reszta.
Błazen pomyślał przez chwilkę, po czym zapytał całkiem poważnie:
- Czyli to tak z desperacji? 

 

Miłego absurdu, 
Błazen Podróżny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.