Cisza
nie istnieje. Na szczęście wiele dźwięków sprawia ludziom przyjemność. Błazen
lubi dzwonienie swojej czapki, trzepot ptasich skrzydeł, dźwięk powstający przy
pocieraniu brzegu kieliszka palcem... Nie gardzi też jednak bardziej konwencjonalnymi
instrumentami muzycznymi, dlatego przechodząc obok sklepu muzycznego zaczął się
zastanawiać... „Może znajdę tam coś ciekawego?”
- Dzień dobry! – wszedł do sklepu jeszcze zanim skończył
się zastanawiać.
- Miau? – zdziwił się Kot zostając za drzwiami.
- Dzień dobry – odpowiedział starszy pan krzątając się
przy instrumentach smyczkowych.
Najwięcej było gitar, a przynajmniej zajmowały najwięcej przestrzeni. Gdzieniegdzie dało się zobaczyć pianina elektryczne. Kilka
instrumentów dętych chowało się na górnej półce za ladą z kasą fiskalną, a tuż
obok całą ścianę okupowały instrumenty smyczkowe. Pozostałe rzeczy jakoś nie
rzucały się Błaznowi w oczy, chociaż również zaszczycały swoją obecnością. Niektórych
może nawet zachwycały.
- Czy pomóc w czymś panu? – zagaił staruszek robiąc
wielki krzywy krok w stronę Błazna.
- Ach… Porozglądam się…
- Dobrze – uśmiechnął się i wrócił do krzątania dwoma
mniejszymi krokami, ale idącymi równie krzywym szlakiem co poprzedni.
Po przeskanowaniu wzrokiem gitarowego obszaru ręce błazna
mimowolnie ułożyły się na gitarze basowej, po czym palce od razu przeszły do
brzdękania czegoś, co brzmiało trochę jak muzyka z lat pięćdziesiątych. Starszy
pan słuchał tego przez minutę, aż w końcu zapytał:
- Czy gra pan na kontrabasie?
- Na kontrabasie? – Błazen przerwał brzdękanie. – Nigdy nie
próbowałem.
- Zawsze jest ten pierwszy raz – zaśmiał się staruszek i
tym razem postawił prosty krok, ale z jakiegoś powodu przestraszyło go to i
odskoczył na bok. – Ach… Cały czas o tym zapominam… - zaśmiał się robiąc kolejny krok i sięgając po jeden z dwóch kontrabasów.
- O czym pan zapomina? – zainteresował się Błazen.
- Widzi pan to puste miejsce? – skinął głową w kierunku
przestrzeni obok kontrabasów.
- Tak.
- Cóż, wbrew pozorom nie jest ono tak do końca puste.
- Jak to? – Błazen patrzył w to miejsce i nie rozumiał.
- Kiedyś stał tu bardzo wyjątkowy kontrabas… Sprzedałem
go kilka tygodni temu, ale zdaje się, że jego duch pozostał obecny.
Błazen nadal wpatrywał się w puste miejsce nie rozumiejąc.
- Czy ma pan na myśli „duszę”? Taki drewniany kołek z
instrumentu? Upadł gdzieś tutaj?
- Haha… Nie, nie… Po prostu ilekroć tędy przechodzę to
wydaje mi się, że ten kontrabas nadal tu stoi.
- Ach, więc to tylko przyzwyczajenie. Minie – uśmiechnął się
Błazen myśląc, że już rozumie.
- Chyba nie chcę, aby mijało – westchnął staruszek. – Wie
pan, ten kontrabas był dosyć stary, poprzedni właściciel sklepu odkupił go kiedyś
od bardzo utalentowanego muzyka, który
zamówił go sobie u lutnika… Często na nim grałem, miał naprawdę piękny dźwięk. Przez
sklep przewijały się różne instrumenty i różni klienci, a przez moje życie
liczni przyjaciele i kobiety… Tylko ten kontrabas stał tu za mną wiernie jak
cień. Twardo jak skała granitu. Trwale jak piramida…
- Dlaczego więc pan go sprzedał?
- Ach, wie pan, nie ma się co przywiązywać… Tak sądziłem.
Ale jak widać kontrabas nigdzie nie odszedł. Nadal uważam, aby go nie potrącić –
zaśmiał się pogodnie. Później razem zagrali kilka piosenek na dwóch pozostałych
kontrabasach.
- I teraz chodzi pan tak dziwacznie… - pomyślał na głos
Błazen w przerwie między piosenkami.
- Dziwacznie? – staruszek na szczęście zaśmiał się
zamiast obrazić. – Pan też ma nienormalny chód.
- Hę? Nienormalny? – Błazen aż zamrugał ze zdziwienia.
Kot
był nieco naburmuszony, gdy Błazen raczył wyjść ze sklepu dopiero po godzinie.
- Wybacz, wybacz, to było takie spontaniczne…
- Miau… - dąsał się.
- Ale wiesz? Byłeś tam ze mną, mimo nieobecności. Dopiero
po rozmowie z tamtym panem zauważyłem, że zawsze uważam, aby się o Ciebie nie
potknąć. Tak wypacza nas podświadomość.
Miłej nieobecności absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.