Kolejny
dzień, kolejna podróż. Kolejne zgubienie się po drodze. Na szczęście tym razem w
drodze powrotnej do namiotu.
- Miau – powiedział nagle Kot, gdy Błazen w skupieniu czytał
z tablicy rozkład jazdy autobusów.
- Hm? Co mówisz? – rozproszył się.
- Miau.
- Ach, już widzę.
Błazen najpierw rozejrzał się wokół szukając żywej duszy,
a później zanurzył się pod ławkę i podniósł telefon, baterię i obudowę, gdy akurat
nadjechał autobus. „Mam nadzieję, że to już wszystkie części”, myślał sobie
wsiadając. „Jaki roztrzaskany ekran”, przyglądał się w autobusie składając
telefon do kupy, a następnie spróbował go włączyć, ale bateria była rozładowana.
Rozłożył go więc z powrotem, aby wyjąć kartę SIM, a następnie włożył ją do
swojego telefonu.
- Miau?
- Nie ma żadnych zapisanych numerów.
- Miau…
- Może niedługo ktoś zadzwoni.
- Miau! – Kot i Błazen byli zgodni, że należy znaleźć
właściciela i mu to oddać.
- Może są jakieś wiadomości na poczcie głosowej? Czasami
automat czyta numer, od którego jest wiadomość. Będzie wiadomo do kogo
zadzwonić…
Na poczcie głosowej nie było nic. Tak samo jak na koncie.
Było już zbyt późno, aby nieść to do salonu operatora, a więc pojechali do
obozu…
W
namiocie Błazen podłączył znajdę do ładowarki i już po kilku minutach przekonał
się, że ekran jest zbyt roztrzaskany, aby móc reagować na dotyk. Oczywistym
wydało mu się, iż teraz może już tylko podłączyć go do komputera, więc tak też
zrobił. Pierwsze co przyszło mu do głowy to „przeszukać pliki w poszukiwaniu
wskazówek”. Okazało się jednak, że większość plików jest uszkodzona. Po
kilkunastu żmudnych próbach udało mu się odzyskać dwa obrazy. Pierwszy to
rysunek konia w galopie, a drugi to zdjęcie blondwłosej dziewczynki,
najprawdopodobniej zrobione przez nią samą. „Trzeba będzie poudawać
profesjonalistę”, westchnął w duchu i pobrał program o nazwie ADB, aby móc z
komputera wydawać polecenia telefonowi. Niestety okazało się, iż ta funkcja jest
zablokowana w tym telefonie, co potwierdził później jeden ze znalezionych
plików systemowych, mówiąc: „debug=false”.
- Kocie, to chyba tyle na dziś – powiedział patrząc na
zdjęcie dziewczynki i rysunek konia.
- Miau – odparł Kot patrząc na kursor myszy.
Nikt nie zadzwonił. Następnego
dnia Błazen wybrał się do salonu z nadzieją, że znaleziona karta SIM jest
zarejestrowana i będzie można skontaktować się z właścicielem. W salonie
zadzwoniono dokądś, podano komuś numer ów karty SIM i powiedziano Błaznowi:
- Tę kartę miesiąc temu zakupił obcokrajowiec za okazaniem paszportu.
Jakiś Abdul… Nie mamy jak się z nim skontaktować, może pan to chyba wyrzucić.
Później pochwalono go jeszcze za dobre chęci, które ponoć
rzadko się zdarzają, ale w jego głowie była już tylko ta dziewczynka. Pierwsze
co pomyślał to „pedofil”. Otrząsnął się jednak i zdecydował wierzyć w kradzież. Bo pokrewieństwo małej blondynki z podróżującym panem Abdulem było raczej mało
prawdopodobne. A już kompletnie nie mógł przekonać samego siebie, że istnieje choćby cień szansy, iż był to legalny imigrant z prawdziwym paszportem. "Takie czasy"...
- Kocie, czy powinienem zanieść to na policję? – zapytał po
wyjściu z salonu.
- Miau…
- Dobrze, to pomyślmy…
Myśleli zatem, aż wymyślili, że nie wiedzą co powiedzieć
policji, a gdyby powiedzieli prawdę to albo zostaliby wyśmiani, albo
wpakowaliby się w tarapaty, albo jedno i drugie. Błazen nie miał pewności, iż
sposób w jaki pozyskał fotografię dziewczynki był legalny. (Do tej wątpliwości skłaniało go wspomnienie o kelnerach karanych za nagrywanie przestępczych wyznań polityków). A nawet jeśli, to
nie miał żadnych podstaw do zgłaszania czegokolwiek. Podejrzenia i zmartwienie
to niestety za mało, aby zwrócić uwagę policji. „A może ona na przykład
zaginęła i mają ją gdzieś w rejestrze?”, myślał sobie dalej, ale i tak skłaniał
się bardziej ku wierze w kradzież, bo to po prostu było łatwiejsze do
zniesienia. „Nawet jeśli, i tak nie wiem co im powiedzieć…”
Podzielił się przemyśleniami z Kotem.
- Miau…
- Tak, Kocie… Dajmy sobie trochę czasu, może znajdziemy wystarczająco dobry powód, aby skłonić policję do zwrócenia uwagi na tę sprawę. Bez ryzyka zostania oskarżonym o jakieś naruszanie cudzej prywatności, czy coś... Oby w tym czasie
nikomu nie stało się nic złego… - dodał Kotu i sobie otuchy, choć nadal wiedział, że
przecież ten koń jest już w galopie…
Miłego Absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.