Fora
internetowe chyba nie gryzą? Błazen dołączył do internetowej grupy wsparcia
błaznów, gdzie błazny dzielą się swoimi doświadczeniami i wspierają na tej trudnej
drodze przez błazeński los. Każdy błazen został błaznem z nieco innego powodu,
każdy nieco inaczej z tym żyje i każdy nieco inaczej to widzi. Błazen zajrzał
tam z jedną znośną rozterką: „Jak być błaznem wśród ludzi, którzy oczekują od
ciebie nie bycia błaznem?” Jest to dla niego znośne, bo tak naprawdę wcale nie
musi się tym przejmować. A przynajmniej tak mu się zdawało…
Zadał to pytanie, otrzymał odpowiedzi, rozwinął temat,
dostał kolejne odpowiedzi, zadał następne pytanie, i następne, popatrzył na
pytania innych, udzielił kilku rad, otrzymał kolejne pytania…
Wielu błaznów znajduje nową trudność w każdym dniu. Nowy
problem w każdym wydarzeniu. Codziennie potrzebuje nowej pomocy. Nowej rady.
Nowego wsparcia. A jeśli czasami tego nie potrzebuje to martwi się czy to
normalne. I jak długo potrwa. I czy to na pewno prawda.
Błazen wcześniej nie zastanawiał się za bardzo nad tymi
wszystkimi błazeńskimi detalami. Ot, jest błaznem i z tym żyje. Jednak ostatnio
spotkał kogoś zupełnie niebłazeńskiego i z ciekawości spróbował się dostosować.
Było ciężko i szybko runęło. Nawet zbłaźnił się mocno, jak przystało na błazna.
Dlatego zastanowił się czy jest na to jakiś lepszy sposób. Złoty środek.
Panaceum. Kompromis, albo nawet konsens. Coś, co pozwoli mu być błaznem wśród
niebłaznów - bez zmierzania do absurdu.
Forum
miało pomóc. Chciał też dać coś z siebie innym, więc udzielał
praktycznych porad i zasiewał błazeńskie żarciki. Jednak wielu błaznów to
uraziło. Praktyczne porady uznali za niemożliwe do wdrożenia w życie, a żarciki
odebrali jako brak empatii. Po iluś dniach krwawienia od słów Błazna przekonali
go w końcu, że przez lata żył w wyparciu. Że negował jakąś mroczną prawdę o
sobie. Że tak naprawdę jest równie przeklęty co oni. Że potrzebuje wsparcia. Że
oni je oferują.
Gdy Kot głośno ziewnął Błazen ocknął się i zauważył
ile czasu zabrało mu to wszystko. Tydzień. Pogłaskał Kota i zaczął sobie uświadamiać,
iż nie wiedział jak ciężkie jest, albo powinno być, jego życie, dopóki nie doinformował
się o życiu sobie podobnych. Odpiął zamek wejścia namiotu i poczuł się jak
wampir, gdy uderzyły go promienie słońca. „Wyjść na słońce? Zostać w cieniu?” Cokolwiek
by wybrał, czarna chmura przecież i tak wisiała nad jego głową. W końcu jest błaznem.
- Miau? – zapytał go Kot filozoficznie.
- Oczywiście, że pomogli. Otworzyli mi oczy. Żyłem w
wyparciu…
Zapiął zamek z powrotem i wrócił do swojej mrocznej
prawdy. Czytał o kolejnych problemach i dylematach... Już prawie zaczął się z
nimi identyfikować, ale nadal szukał rozwiązań. Po kolejnym rozwiązaniu
czyjegoś problemu i otrzymaniem w zamian zarzutu o braku empatii załamał ręce i
zapytał Kota:
- Po co oni dzielą się tymi problemami, jeśli nie
oczekują rozwiązań?
- Miau?
- Hm... Zapytać siebie, mówisz… Chyba muszę się przejść.
Wyszli na wieczorny spacer. Powietrze pachniało rześko, świerszcze
głośno pocierały skrzydłami, a na horyzoncie wschodził pomarańczowy półksiężyc.
„Czy naprawdę nie powinienem cieszyć się tym prostym pięknem zwykłego wieczoru…?
To aż taki wstyd…?”
- Miau? – zagaił Kot widząc na twarzy Błazna jakiś
przełom.
- Wstyd… Ha! Chyba już rozumiem… - uśmiechnął się Błazen.
- Miau…?
- Zbyt błazeński dla normalnych, zbyt normalny dla
błaznów… Nic z tych rzeczy. Nawet nie zauważyłem, że powieliłem poprzedni błąd:
próbowałem się dostosować. Tylko tym razem pod wpływem manipulacji, a nie z ciekawości.
- Miau…
- Tak, nie potrzebuję żadnej sekty. Nic mi nie jest,
dopóki w to wierzę. Może i jestem błaznem, ale nie muszę z tego powodu płakać. A
ich łzy nie potrzebują tęczy, tylko cebuli. To był jakiś konkurs na to, kto ma gorzej... Cieszę się, że przegrałem. To nie
ja żyję w wyparciu, tylko oni w zaparciu. Basta.
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.