Większość
ludzi chce „wyglądać dobrze”. Zwłaszcza
kobiety, które z resztą stanowią większość populacji, a więc może to dlatego
tak wygląda statystyka. W sklepach kosmetycznych zwykle trzeba się nieco
wysilić, aby znaleźć produkty dla mężczyzn, w przeciwnym razie te biznesy by
upadały. Na szczęście Błazen zna jedno miejsce, gdzie sprzedają szampony do
brody. Będąc tak porośniętym, że na jego twarzy widać tylko włosy i ciemne
okulary, oczywiście potrzebuje dużo szamponów, dlatego do tego sklepu wpadać musi
często.
- Chcesz później wpaść do zoologicznego po szampon? –
zapytał Kota sięgając po swój szampon. - Twój już się chyba przeterminował.
Kot w odpowiedzi polizał się kilka razy po lewej stronie pleców.
- No tak, racja, przeterminował się nie bez powodu. Jak
wolisz.
Następnie Błazen wydobył z kieszeni kartkę z listą rzeczy
do kupienia siostrze, bo miał do niej po drodze, a jej brakowało czasu.
Podszedł do wielkiej wystawy buteleczek i pojemniczków,
gdzie każda półeczka była teatralnie oświetlona, a jakichś kolorowych placków
dało się dotknąć w celu przetestowania. „To muszą być te rzeczy do kamuf… e…
makijażu.”Dotknął kilku z ciekawości i poczuł, że były gorące. "To pewnie od tych lampek im gorąco, tak samo jak to jest na scenach. Czy one się od tego nie psują?"
- Może w czymś panu pomóc? – zapytała go niespodziewanie
pracowniczka gdzieś zza pleców.
- Ee… - odwrócił się w jej stronę. – Mam tu listę rzeczy
do kupienia. Poszukuję… podkładu. Tu jest nazwa – pokazał jej kartkę.
- Są tu po lewej – zaprowadziła go tam i podniosła kilka
butelek. – Ten rozświetla, ten wygładza, ten ma filtr przeciwsłoneczny...
- Ojej, ale ja nie wiem. A tu na kartce nie jest napisane
dokładnie?
- Jest tylko marka i kolor, ale on występuje w kilku
wariantach.
- Ojej… - przywołał w myślach twarz siostry, aby odgadnąć
co na nią nakłada. - A jaki jest najnormalniejszy?
Kobieta zaśmiała się na to pytanie, lecz zrozumiała co ma
na myśli.
- Myślę, że ten z filtrem.
- To niech będzie – wziął go do koszyka, po czym ponownie
zerknął w notatkę. – Następne tooo… puder. Tu jest nazwa.
Przeszli kilka kroków dalej i sytuacja się powtórzyła.
- Mamy zmielony, mamy prasowany, mamy kremowy, mamy też
taki…
- A który jest najbardziej uniwersalny? – przerwał jej Błazen
z bólem głowy wymalowanym na twarzy.
- Myślę, że ten prasowany, bo w środku jest od razu
gąbeczka i nie trzeba mieć pędzla.
- Biorę – wziął. – Niech mi pani weźmie te rzeczy z
listy, bardzo proszę.
Następnie musiał zdecydować jaki kształt ma mieć eyeliner,
jaką tubkę korektor, jakie brokaty rozjaśniacz, jaką formę cień do powiek, jaki
pojemniczek pomadka, jakie wykończenie lakier do paznokci…
- Dziękuję pani bardzo – rzekł przy kasie, gdy już
zapłacił.
W autobusie, oświecony,
zastosowując nowo nabytą wiedzę dokonywał analizy kobiet w celu rozpoznania
jakich używały produktów. „Lepsza taka rozrywka, niż żadna.”
Widział jedną kobietę pozornie bez makijażu, ale po
dokładniejszej analizie zobaczył poprawiony kolor brwi, korektor na podkowach pod oczami i
zamalowane pryszcze.
Później jedna pani obok przecisnęła rękę między nim a inną
osobą, aby nacisnąć przycisk otwierający drzwi, bo zamierzała wysiąść.
Zobaczył, że ma czyste paznokcie i już chciał myśleć, iż niczego na nich nie
ma... Ale później uruchomił analizator i spojrzał jeszcze raz, by zauważyć połysk
lekko beżowego lakieru.
Kolejna pani wydawała się być prosto z okładki gazety,
gdyż jej twarz była nieskazitelna, wręcz nierealistyczna. „Hm, tu makijaż jest
oczywisty”, pomyślał, a następnie wymienił sobie wszystko co tam zobaczył. Jakieś
rozświetlenia przy oczach, pory powypełniane bazą pod makijażem, wszystko
zmatowione na efekt ściany, a brwi były kompletnie dorysowane. No i usta, całe
w jednolitym, rażącym kolorze, z idealnie równym brzegiem dla jeszcze mocniejszego podkreślenia
nienaturalności tego malunku. A gdy zobaczył jej oczy to już wiedział, aby nie
nabrać się na to co widzi, bo w rzeczywistości były dosyć małe. „To tylko te
rzęsy takie, i te cienie takie, i te linie zagięte takie na bokach…” Po
potwierdzeniu tego wszystkiego był już w stanie pominąć malunek i zobaczyć jej
prawdziwe oczy.
Wtedy obok ujrzał panią w wysoko upiętym koku. Stała do
niego bokiem i pierwsze co zobaczył to wielka plama na jej policzku. „Ojej, coś
jej się poważnie rozmazało. Może powinienem jej to jakoś dyskretnie powiedzieć?
Czy nie będzie jej zbyt głupio? Hm… Może będzie czuć się jeszcze głupiej, gdy
zobaczy to sama dopiero w domu…”
- Przepraszam panią – dotknął jej ramienia, a ona spojrzała
na niego i zamarł, bo widząc ją z przodu dostrzegł, że z drugiej strony twarzy miała
taką samą plamę. Były długie i przechodziły dokładnie przez środek policzka,
"być może w zamierzeniu to udaje cień rzucany przez kości, nie wiem po co". Podobną plamę miała na dole szczęki, "może ma szczuplej wyglądać, czy coś". A jeszcze jedną wyraźnie widział nad czołem, pod linią włosów, "tak jakby czoło miało się w ten sposób obniżyć, albo uwypuklić"... Patrzył na nią jeszcze chwilę, aż zrobiło się niezręcznie. W końcu doszedł do ostatecznego wniosku:
„To jednak makijaż, a nie brud.”
- Nie, nic, przepraszam...
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.