Błazen
zastanawiał się w jaki sposób jego błazeństwo mogłoby być pożyteczne. Rozważał zostanie
prawnikiem, pustelnikiem, grafikiem, supernianią, dziennikarzem… Zawsze coś nie
pasowało. Aż pewnego dnia usłyszał o egzaminach na policjanta…
- To takie proste jest – mówił gościu pod sklepem.
- No nie gadaj? – nie wierzył drugi.
- No serio, a później będziemy bić tych pajaców po
mordach na legalu.
- No nie gadaj? – nadal nie wierzył.
- No serio, i nikt nam nic nie zrobi.
- No nie gadaj? – nie wierzył.
- No serio – zabrakło mu argumentów.
- No to idziemy! – uwierzył.
Wówczas Błazen wytworzył nad głową niewidzialną chmurkę i
wyświetlił na niej swoje wyobrażenie bycia policjantem. Odbywałby długie
spacery, tak jak to robi teraz. Pomagałby ludziom, tak jak to robi teraz.
Dodatkowo, miałby prawo pomagać nawet w sytuacjach wyjątkowych, przy czym
traktowanoby go nieco poważniej, dzięki czemu byłby bardziej skuteczny… Czyli
generalnie robiłby wszystko to samo, tylko że za pieniądze.
- Miau – skomentował Kot rozpraszając chmurkę.
- No jak to bzdura? – zdziwił się Błazen.
- Miau miau miau – wyjaśnił Kot.
- Jak drechy spod sklepu mogą się realizować kosztem tego
tytułu, to ja tym bardziej. Wyruszmy na obserwacje!
- Miau?
- Tak, pooglądajmy sobie jakiś komisariat, zobaczmy
jakich tam mają policjantów.
Zaszli na chwilkę do obozu, spakowali do tobołka trochę
prowiantu i dwie lornetki, a Błazen zmienił błazeńskie buty na błazeńskie buty
sportowe, po czym ruszyli w stronę najbliższego komisariatu. Na szczęście był
on zlokalizowany naprzeciwko kilku drzew, na co Błazen miał nadzieję, a więc
wspięli się na jedno z nich, rozsiedli i rozpoczęli zbieranie informacji.
Żaden z policjantów w budynku nie jadł pączków, jak to
bywa w amerykańskich filmach, ale większość z nich miała silnie wyćwiczony
mięsień piwny.
- Czyli po pracy musiałbym socjalizować się z nimi w
barach?
- Miau. Miau miau miau. Miau miau.
- Co tam może być tak stresującego, żeby po pracy pili samotnie
w domu?
W poszukiwaniu odpowiedzi obserwowali dalej. Czasami
przewijali się jacyś dobrze zbudowani policjanci o aroganckich wyrazach twarzy,
a jeszcze rzadziej małe policjantki z włosami w kucyku.
- Posiadanie długich włosów chyba odpada – skomentował.
- Miau miau miau miau miau?
- A czego ja się dowiem w Internecie? Obserwacja tego
środowiska jest o wiele lepsza.
- Miau miau?
- To miejsce publiczne, nie wiem dlaczego miałbym nie
mieć prawa na nie patrzeć.
Z dalszych obserwacji wynikało, że wiek, płeć, wzrost i
waga nie mają znaczenia. Wówczas Błazen uznał, że będzie mu potrzebny podsłuch.
- Kocie, nastawiaj ucho – przymocował mu do czoła antenkę
i otworzył Kotu pyszczek. Następnie nastawił antenkę, wibrysy i uszy Kota tak,
aby z jego pyszczka wydobywał się czysty dźwięk z komisariatu. Było to trudne,
ponieważ często łapał się sygnał z innych miejsc lub po prostu szumiło
nicością. Naprawił to jednak pionowym ustawieniem ogona.
- Znowu wezwanie do tej patologii – narzekał jakiś
wysoki. – A niech sobie czekają, może w tym czasie zdechną i więcej nie wezwą...
- Mogliby mi dać normalnego partnera na patrol, a nie feministkę
– narzekał jakiś niższy. – Ani mnie nie wesprze, ani cywila nie ochroni, a i ją
jeszcze dodatkowo trzeba ochraniać…
- Już mnie plecy bolą od siedzenia – narzekał grubszy po czterdziestce. –
Urzędnika ze mnie robią…
- Już mnie plecy bolą od chodzenia – narzekała młoda kobieta. –
Mam okres…
- Pójdę dziś znów postraszyć tych gówniarzy – informował jeden
z lśniącą glacą pod czapeczką. – Kiedyś tyle podskakiwali, to niech teraz
zobaczą…
- Może to kolega tamtych spod sklepu – zaczął zgadywać Błazen.
- Albo ich wróg. Może o nich mówił.
Chociaż dużo jest gówniarzy w mieście, to nie wiem.
- Co pan tam robi? – zapytał nagle jakiś przyczajony
policjant stojąc pod drzewem.
- Y, obserwuję p… apsik! – Miał powiedzieć prawdę, ale
kichnął.
- Ptaki? Na zdrowie! Mój tata to też ornitolog. To ja już
nie przeszkadzam! – odszedł.
Kot spojrzał na Błazna nie wierząc jak bardzo mu się
upiekło, ale nie poruszył się, aby nie popsuć podsłuchu. Wtedy dwoje
policjantów wyszło z budynku, aby odbyć patrol.
- Chodźmy za nimi – rzekł Błazen zdejmując z Kota
antenkę.
- Miau miau miau miau miau?
- Chcę zobaczyć jak się zachowują na patrolu.
Była to dosyć unikalna parka, ponieważ składała się z
malutkiego policjanta i tyciej policjanteczki. Być może uznano, że przy małym
policjancie będzie wyglądała mniej groteskowo. Pałka, którą niosła przy pasie,
była długości 1/3 jej całego ciała.
- Chyba nie robią pałek na różne wymiary policjantów –
szepnął Błazen.
- Miau – zauważył Kot.
- No faktycznie, nogawki też mogły być lepiej dopasowane.
Robili dużo szybkich kroków, ponieważ nie były zbyt duże.
Normalna sprawa przy małym zasięgu nóg. Szli jednak krokiem pełnym pewności
siebie, a więc ludzie na ich widok robili się nieco nerwowi. Błazen śledził ich
przez jakiś czas, aż odjechali autobusem. Nikt nie odważył się wsiąść tymi
samymi drzwiami.
- To trochę dziwne, że ci policjanci są tacy rozmaici. Może
jednak zajrzę do Internetu…
Wrócili do obozu, gdzie Kot zajął się czyszczeniem futra –
gdyż czuł się zanieczyszczony po służeniu za podsłuch – a Błazen zerknął na
opis procesu rekrutacyjnego policji.
- Ok, mają znać kilka podstawowych praw, to dobrze.
Chociaż test typu ABCD nie wydaje mi się czymś, co może udowodnić faktyczną ich
znajomość… Ale niech im będzie. Co dalej… Test psychologiczny, hm… Jak widać nie działa, skoro policjanci idą „straszyć
gówniarzy”, albo życzą komuś śmierci. No cóż, hm… O, to chyba najistotniejsze,
test sprawności fizycznej. Co to za test, że go tak różni ludzie zdają?
Szukając filmu dobrze przedstawiającego ten test, Błazen
już go sobie wyobrażał. W chmurce nad głową wyświetlały mu się liczne pompki, podciągnięcia
na drążku, dźwiganie ciężarów, biegi, wspinaczki, pływanie, obezwładnianie…
Wszystko to, co zdawało mu się potrzebne do skutecznego utrzymywania porządku w
społeczeństwie, w każdych okolicznościach. Jednak już po chwili chmurka
przemieniła się w deszcz, który spadał na niego wraz z szokującą rzeczywistością.
- Kocie, to chyba jakiś zły film, włączę inny. – Włączył inny.
– Kocie, to chyba naprawdę ich oficjalny test sprawności fizycznej...
Patrzył jak kobieta o przeciętnej budowie mozolnie wstaje
z materaca, biegnie wokół dwóch drążków, później robi trzy fikołki, przy czym
jeden koślawy do tyłu, następnie przenosi manekina o wadze 28 kilogramów (czyli
dziecko lub psa) później przechodzi (nie przeskakuje) przez cztery płotki,
rzuca zza głowy pięć piłek lekarskich o wadze trzech kilogramów, na odległość przynajmniej
pięciu metrów… Następnie Błazen już prawie się ucieszył, że będą brzuszki, w
dodatku z piłką lekarską trzymaną nad głową. Jednak okazało się, iż podczas
wykonywania ich mocuje się stopy pod szczeblem drabinki przy ścianie, czyli
prawie nie używa się mięśni brzucha. Piłka waży dwa kilogramy, a takich „brzuszków”
robi się tylko dziesięć. Po tym ćwiczeniu pokonuje się trasę przez cztery
skrzynie, również niekoniecznie skokiem, a więc ona jeździła po nich brzuchem.
Następnie biegnie się pięć metrów dziesięć razy, od jednego słupka do drugiego.
Trudno było nie zauważyć, że kobieta w filmie nie miała na sobie sportowego
biustonosza, więc z powodu ruchów swego daru natury ledwo biegła. Później te same
ćwiczenia wykonywał długonogi mężczyzna, osiągając jeszcze gorszy czas, bo
ledwo mieścił się w wyznaczonych obszarach. ("Dlatego tak niewielu tam wysokich ludzi?", myślał.) Aby zdać ten test nie należy
przekroczyć minuty i czterdziestu sekund i trzeba przestrzegać zasad oraz
poruszać się tylko w granicach linii na podłodze…("Czyli produkcja robotów niezdolnych do działań w sytuacjach nieoczekiwanych", myślał.)
Oboje zdali.
- Więc to ta prędkość miałaby ich zmęczyć? – zapytał sam
siebie, bo Kot już spał. – Ale przecież to o wiele prostsze niż te rzeczy,
które robiło się kiedyś w szkole podstawowej, a tam też było wszystko na czas… Kocie,
nie śpij, nie śpij, wytłumacz mi to.
- Miau… - machnął ogonem poirytowany.
- Przez cały ten czas chronili mnie policjanci, od
których wymaga się tylko tego? Już wiem dlaczego kiedyś, gdy u moich rodziców pijaki
co noc podpalali płot, to uciekali jeszcze zanim policjant tam dobiegł… To może
jednak dać im pistolety? Ale nie… Skoro test psychologiczny to żart… A
sprawność fizyczna tak niska, że już teraz policjanci nierzadko wpadają w
panikę w obliczu realnego lub domniemanego zagrożenia i nadużywają pałki…
- Miau, miau… - Kot machnął na to łapą.
- Mam już do powiedzenia tylko jedno. A właściwie to do
zaśpiewania, bo mi się piosenka przypomniała. Ekhem… „Lecz kto obroni mnie
przed policjantem? Ratunku, policja…”
Bezpiecznego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.