Gdy
masz dużo pracy to znaczy, że spełniasz się jako człowiek. Wyewoluowaliśmy z
małpy właśnie po to, abyśmy zamiast siedzieć na gałęzi drzewa mogli siedzieć w
biurze na krześle zrobionym z gałęzi tego samego drzewa. Dzięki temu w pewnym
sensie nadal jesteśmy małpą. A małpy, jak powszechnie wiadomo, są po to, aby
robić sztuczki w cyrku. Dlatego też na krześle w biurze zajmujemy się robieniem
sztuczek. I tak samo jak cyrkowe małpy robimy to po to, aby nasz trener zarobił
pieniądze. Gdy nasz trener zarobi pieniądze to da nam banana i dzięki temu
będziemy mieć energię na dalsze robienie sztuczek. Tak wygląda normalne życie,
a więc do tego każdy dąży. Ponieważ ewolucja błędnie założyła, że nie będzie
nam potrzebny ogon, to musimy też czasem się nabiegać, bo w biurze leży pełno
papierków, a my, zgarbieni od siedzenia na krześle, nie zawsze do nich sięgamy.
Nad klasycznymi małpami mamy jednak tę przewagę, że posiadamy
szansę przemiany w trenerów małp. Jest nikła i wymaga poświęcenia resztek swojej
duszy, ale jednak - wykonalne. Choć wiele małp myśli, że jest trenerem, podczas
gdy to tylko kolejne małpy… Jest to bowiem długa, kręta i zwodnicza droga pełna
ślepych zaułków i dziurawych mostów, dlatego najlepiej się nie wychylać i
pozostać typową małpą.
Tylko co się stanie, gdy któraś małpa pomarańcze lubi bardziej
od bananów…?
- Kocie – rzekła Małpa. – Mam cały tydzień zawalony
robieniem sztuczek za banana, nie wiem jak znaleźć czas na pisanie dla
pomarańczy.
- Miau… - westchnął Kot, czyli stworzenie szczęśliwie nieobarczone
takimi ciężarami ewolucyjno-społecznymi.
- Kocie, to poważna sprawa, doradź mi coś – nalegała Małpa.
- Miau… - zastanowił się chwilkę. – Miau miau miau miau
miau miau miau.
- Hm… To niegłupi pomysł jest. Dzięki, Kocie, na ciebie
zawsze można liczyć.
Przed snem Małpa myślała o czym pisać… Następnego dnia
obudziła się niewyspana i w tramwaju rozpoczęła przelewanie pomysłu na ekran.
Czuła się przy tym tak, jak te inne małpy wokół, które były0 przyklejone do
telefonów , ale ona była przekonana o swojej inności i lepszości, bo przecież
robiła coś ważnego - a że w tramwaju na telefonie to akurat przypadek.
Następnie z tramwaju pobiegła do pracy robić sztuczki za
banany. Spędziła tam ponad osiem godzin, a następnym celem było odwiedzenie
rodziny Małpeńskich. Tam spędziła dodatkowe pięć godzin, ledwie już widząc na
oczy. Mimo to w drodze powrotnej do swojego namiotu dalej pisała dla pomarańczy…
Była już w zasadzie pora na sen, gdy Małpa kąpała się i jadła kolację.
Jednocześnie.
Wraz z nastaniem kolejnego
dnia, nastały kolejne słowa w zapisywanym przez Małpę tekście. Pisała, widząc
ekran jednym okiem, podczas wypijania porannej herbaty. Niedługo później z
niechęcią poszła robić sztuczki za banany.
„Gdy wykonam tę sztuczkę to ta osoba kupi tę buteleczkę”,
myślała sobie na widok małpy Zakupnej. Wykonała więc sztuczkę, ale skutek był
nieco odmienny od oczekiwanego. Jednak następną wykonaną sztuczką Małpie udało
się skłonić Zakupną do wybrania dwóch innych buteleczek, a więc Trener z
zadowoleniem pokiwał głową, którą wychylał zza drzwi trenerskiego zaułka, aby widzieć
swoje małpy w akcji.
„Będzie dużo bananów w tym miesiącu”, pomyślała sobie
Małpa.
Przez następne godziny powtarzała w kółko te same
sztuczki, za każdym razem coraz bardziej wypalając swoje połączenia neuronowe w
mózgu, dzięki czemu coraz lepiej jej szło, bo coraz mniej drażniła ją
powtarzalność i zbędność wykonywanych sztuczek. Wpadła w taki rytm, że nawet
przerwy sobie nie zrobiła, bo czas minął jej nieoczekiwanie szybko. Wracała
więc później do domu odwodniona, co przyczyniło się do ogromnego bólu głowy,
zatem wypiła każdą wodę, jaką znalazła, by następnie uciąć sobie drzemkę… Po
drzemce próbowała coś dalej pisać dla pomarańczy, ale niewiele z tego wyszło.
Wzeszło
słońce, przynosząc światło kolejnego dnia. Małpa musiała wstać wcześnie, aby zdążyć
na spotkanie Małpeniątek, gdzie wielki Małpiec uczył ich małpowania. Takie
rzeczy przecież nie przychodzą małpom naturalnie. Poszła więc Małpa na to
spotkanie, usiadła tam na krzesełku na dwie godziny i wchłonęła niezbędną
wiedzę. Później została jeszcze chwilkę na herbatkę, ale ku niezadowoleniu
pozostałych małp musiała wcześnie wyjść, aby zdążyć dokończyć pisanie dla
pomarańczy, bo wkrótce czekała ją kolejna seria sztuczek za banany.
Tym razem Małpa zaparzyła kawę. Po tych niedospanych
nocach inaczej już się nie dało. Miała jedną godzinę do autobusu, a więc
niecałą godzinę na napisanie reszty tekstu, który nie był gotowy jeszcze nawet
w połowie.
„Trzeba się spiąć i to zrobić”, myślała sobie przez
dziesięć minut. Wtedy zorientowała się, że trwało to dziesięć minut i przez
kolejne pięć minut niedowierzała. „Przecież ja tak kocham te pomarańcze…
Dlaczego muszę skupiać się na bananach?” Biadoliła w głowie jeszcze przez
minutę, a później wzięła się za pisanie. Nawet nie myśląc o czym, bo kierowała
nią już tylko chęć zdążenia przed pracą. To właśnie tego dnia musiała mieć
napisaną całość, a doskonale już wiedziała, że po pracy nie da rady zrobić nic
oprócz zaśnięcia.
No i napisała. Jakieś paskudztwo. I nawet tego nie
przeczytała. Wysłała gotowe do pomarańczarni, poszło w świat, liczne małpy to
zobaczą. Nawet nie było czasu wyłączyć komputera. Małpa od razu wybiegła z
namiotu i zdążyła w sam raz na autobus. Próbowała przeczytać gotowy tekst w
drodze do pracy myśląc, że może jeszcze da radę coś poprawić, ale tłok jej na
to nie pozwolił. Już wiedziała, że zamiast słodkich pomarańczy dostanie za to
gorzkie grejpfruty… Zaczęła zastanawiać się co zrobi w następnym tygodniu i przeglądała w głowie grafik. Akurat autobus zaczął się zatrzymywać, kiedy rozumiała, że przyszły tydzień będzie wyglądać bardzo podobnie. „Lepszy rydz, niż nic”, wmawiała sobie zawiedziona biegnąc z
autobusu do pracy, aby przez resztę dnia, aż do ciemnej nocy, wykonywać sztuczki
za kolejne czerniejące banany, od których chciało jej się wymiotować…
Miłego absurdu,
Małpa Podróżna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.