- To bardzo miło, że o mnie pamiętają – uśmiechnął się
wrzucając ich listy kolejno do ogniska, dzięki czemu łatwiej było mu rozpalić
płomień do gotowania wody na herbatę. Zostawił sobie tylko dwa listy. Pierwszy
był od szkoły językowej, bo pomyślał, że może Kot zechce nauczyć się lepiej
mówić. Drugi od Świadków Jehowy, mówiący o rocznicy śmierci Jezusa i
zapraszający na dołączenie do obchodów.
- „To czyńcie na moją pamiątkę” – przeczytał na głos z
zaproszenia i zastanowił się chwilę.
- Miau? – zaciekawił się Kot, gdy cisza zaczęła dłużyć się
ponad normę.
- Bo w sumie to prawda, Jezus tak powiedział. Więc skąd te
zajączki i kurczaczki w Wielkanocy? Co się właściwie w tę Wielkanoc świętuje?
- Miau – odparł Kot zgodnie z prawdą.
- No cóż, nie mamy teraz czasu się w to zagłębiać, niedługo
trzeba wyruszać w drogę.
Wyruszali do rodziny Błazna na Wielkanoc, a tego roku to im
przypadło zanieść święconkę do kościoła. Mama Błazna przygotowała skromny
koszyczek. Z braku innych wielkanocnych symboli w domu, ozdobiła go baziami z
ogródka i… solniczką.
- Dlaczego solniczka? – zapytał.
- Bo i tak potrzebujemy sól poświęcić, a solniczka jest w
kształcie kurczaczka, więc pasuje.
- Ok – wzruszył ramionami i uśmiechnięty wyszedł z domu. –
Ach, piękna pogoda – powiedział do Kota szczęśliwym głosem.
- Miau – potwierdził Kot.
Weszli do kościoła, gdzie po środku ustawiono w rzędzie
stoły, od wejścia aż po ołtarz. Na nich ludzie zostawiali swoje koszyczki,
każdy fikuśnie przyozdobiony wszystkim tym, co typowe dla Wielkanocy. Błazen
podszedł bliżej ołtarza, bo tam widział stół z dużą ilością wolnego miejsca.
Postawił swój koszyczek na samym środku tej pustki i zadowolony ustał przy
ławie.
- Miau miau miau? – zapytał Kot patrząc na tę ławę.
- Nie, Kocie, miejsca siedzące są dla osób starszych.
Już po kilku minutach pustka wokół koszyczka Błazna
wypełniła się. Wypełniły się również pustki na ławach, niestety nie tylko
osobami starszymi. Błazen westchnął i oglądał koszyczki, aż ksiądz zaczął mówić.
Później wziął miotełkę i rozpoczął spryskiwanie koszyczków wodą święconą,
zachowując przy tym całkiem poważną minę. Kiedy skończył i wrócił do mikrofonu,
Błazen mógł poczuć, że lepiej rozumie jego wyraz twarzy…
- Ale pamiętajcie, moi drodzy – mówił Ksiądz. – To jest
tylko taka tradycja. Ja wiem co wam te media mówią, co one pokazują wszędzie
wokół. Te zajączki i króliczki… Ale musimy pamiętać o co tutaj tak naprawdę chodzi.
Chodzi tutaj o Jezusa Chrystusa, który umarł za nas i trzeciego dnia
zmartwychwstał. Te jajka są symbolem nowego życia, a to mięso tutaj w tych
koszyczkach symbolizuje baraninę, którą Jezus zjadł. To są symbole. To nie jest
to, co tego dnia świętujemy. My to wszystko robimy na pamiątkę Jezusa, tak jak
nas poprosił.
Błazen kiwał głową zaczynając rozumieć nieco więcej na temat
Wielkanocy, ale poważny, niemal smutny wyraz twarzy Księdza zrozumiał dopiero
wtedy, kiedy rozejrzał się po tłumie i zobaczył jak większość ludzi w ogóle go
nie słucha.
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.