Zazwyczaj
jak ktoś coś lubi i jest w tym dobry to po prostu chętnie się tym zajmuje. Bywa
jednak, że słyszy: „nie zmarnuj talentu” – tak, jakby zajmowanie się tym
nie miało znaczenia i należało zrobić coś więcej. Często wierzy się w takie
porady i albo idzie się zdobywać jakąś oficjalną edukację w tej dziedzinie,
albo zarabiać na tym pieniądze, albo jedno i drugie. Nie zawsze okazuje się to
dobrym pomysłem, ale to już wówczas sprawa drugorzędna, jeśli w ogóle którokolwiekrzędna.
Błazen zawsze lubił rysować (głównie komiksy), a więc
zainspirowany poradami, aby nie „zmarnować” owego talentu (jednego z
kilkudziesięciu jakie posiadał), wybrał się kiedyś do szkoły artystycznej. Od
tamtej pory nie miał już czasu na rysowanie komiksów (ani rozwijanie
pozostałych umiejętności), gdyż codziennie od siódmej rano do jedenastej w nocy
malował martwą naturę, rysował portrety, rzeźbił, tkał, zakuwał historię sztuki
i tak dalej…
Czasami, w przerwach między zajęciami, socjalizował się z
innymi artystami, z których dziewięćdziesiąt procent stanowiły kobiety. Zdawałoby
się więc, iż był to raj dla kobieciarzy, jednak ponad połowa obecnych tam
mężczyzn deklarowała się biseksualnymi i był to w szkole gorący temat. Artyści
farbowali więc sobie nawzajem włosy na kolorowo, przekuwali różne części ciała
i fascynowali się tą orientacją seksualną. W grupie Błazna oprócz niego było
tylko dwóch facetów, oboje biseksualni. Zawsze trzymali się razem, ale już na
samą sugestię o byciu dla siebie „czymś więcej, niż tylko kolegami”, krzywili
się i marudzili. Gdy jednak pomijało się swatanie ich z kimkolwiek płci
męskiej, to byli bardzo zaangażowani w dyskusje na gorący temat i chętnie oburzali się
na nietolerancyjność społeczeństwa, której w tej szkole w ogóle nie odczuwali. Głównie
jeden z nich, Gadatliwiec. Drugi był cichy i wydawał się nie mieć własnego
zdania.
Ogólny poziom „oryginalności” wśród uczniów uczynił „zwyczajność”
prawdziwą oryginalnością, lecz nikt nie zdawał się tego wtedy zauważać, nawet
Błazen. Debatowali więc codziennie o nowych miejscach do przekłucia i nowych
przemyśleniach na temat seksualności. Wyszło wówczas na jaw, iż jeden z uczniów
jest gejem.
- On jest gejem – zaczęli szeptać między sobą faceci.
- O fu – przestraszył się heteroseksualny.
- Pewnie udaje – zaśmiał się biseksualny.
- Taki chce być oryginalny – poirytował się drugi
biseksualny.
I chociaż był to
całkiem zwykły, spokojny facet, to patrzono na niego tak, jakby nosił się
niczym „jedyny gej we wsi” z Małej Brytanii. Po jakimś czasie wyszła na jaw
również lesbijka, ale nie zrobiła już takiej furory.
- Miau? – wypytywał Kot przez telefon.
- Taaak, Kocie, nawet w weekendy mam dużo pracy… -
wzdychał Błazen znowu wracając do domu przed północą.
- Miau…?
- Nie, już dawno nie miałem czasu kontynuować tamtego
komiksu… Może w lato się uda…
- Miau…
- A w ogóle to ostatnio podrywał mnie jakiś facet.
- …
- Podobno mój brak zainteresowania podrywaniem kobiet wywołał takie
podejrzenia.
- Miau…?
- Protekcjonalnie to zabrzmi, ale… dla mnie to zbyt
dziecinne. Tak jakby odkryli seks wczoraj i nie mogli się nim nacieszyć.
Pewnego
dnia, w związku z jakąś pracą grupową, nauczyciel porozsadzał uczniów w
nietypowy sposób, co poskutkowało obecnością najbardziej gadatliwego
biseksualisty w bliskim sąsiedztwie Błazna, a mianowicie tuż za jego plecami. Praca
nie wymagała zbyt wielkiego skupienia, dlatego w trakcie wykonywania jej każdy
swobodnie rozmawiał na dowolne tematy. Najpierw Błazen słuchał jak dziewczyna
obok postanawiała sobie zrobić kolczyk na karku, tuż pod linią włosów. Chociaż
miała długie włosy, więc nikt by tego tam nie widział i włosy by się
wplątywały. Wtedy koleżanka obok otworzyła usta, podniosła język i pokazała
obecny tam kolczyk, ledwie omijający grubaśną żyłę. Machinalnie dwie następne
postanowiły, że zrobią taki sam. Błazen westchnął sobie znowu czując, iż nic go
tutaj nie dotyczy. „Wszystkie te bunty, niestety, już dawno mam za sobą...”
Był nudziarzem, taka prawda. Wyłączył
się zatem na chwilę i pracował w milczeniu, aż za plecami usłyszał debaty o
orientacjach seksualnych. Słuchał i słuchał… głównie tekstów obronnych Gadatliwca,
przed krytyką, której nie było. „To normalne”, „oni nie rozumieją”, „co im do
tego”, „ich strata”, „nie jestem taki
ograniczony”, „tak jest lepiej”…
- Więc właściwie co jest takiego lepszego w byciu
biseksualnym? – zareagował w końcu Błazen odwracając się do sąsiada. Nie mógł
oprzeć się wrażeniu, iż otacza go jedno wielkie tak zwane „pozerstwo”, przez co
poczuł misję charytatywnej obrony wszystkich tych, którzy są „inni” z
poważniejszych powodów, a którym tacy „pozerzy” wyrabiają złą opinię.
- Ha! Jest na to jeden idealny argument! – ucieszył się Gadatliwiec
na okazję do powiedzenia czegoś, co najwyraźniej mówił wcześniej wiele razy. – Bo
jak interesujesz się i kobietami i mężczyznami to masz dwa razy większą szansę
na to, że wieczorem wyjdziesz na randkę! – zaśmiał się, a z nim reszta.
Błazen pomyślał przez chwilkę, po czym zapytał całkiem
poważnie:
- Czyli to tak z desperacji?
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.