Różne
rzeczy wiatr przywiewa. Idąc obok drzewa będą to liście. Idąc obok kosza będą
to śmieci. Idąc obok Kota będzie to sierść, a idąc obok Błazna będzie to… też
sierść.
Strząsając z siebie kolejne porcje kociego futra, Błazen
rzekł:
- Kocie.
- Miau? – zdziwił się Kot na jego poważny ton.
- Pora coś z tym zrobić. Mam już dosyć. Dzisiaj rano
znowu piłem twoją sierść w herbacie. Naprawdę bardzo się cieszę, że nie mam na
nią alergii, bo umierałbym kilkaset razy dziennie.
- Miau miau miau?
- Wiem, że to nie twoja wina. Niemniej jednak jest to
uciążliwe i wyczerpała się moja cierpliwość.
- Miauuu? – Kot zrobił słynne oczy Kota w Butach.
- Chciałbym znów móc nosić ubrania w ciemnych kolorach.
Ba, chciałbym nawet mieć czarną piżamę. Ale nie mogę, bo będzie widać twoją
sierść.
- Prrrr, prrr… - Kot mruczał, aby manipulować litością
Błazna.
- Kocie, nie musisz kombinować, nie wyrzucam ciebie. – Tu
Kot przestał mruczeć. - Po prostu pora na uparte poszukiwania czegoś, co
złagodzi twoje patologicznie nadmierne całoroczne linienie. Dosyć bierności!
- Miau miau miau miau? – przestraszył się.
- Nie, nie będę codziennie płukać ciebie octem jabłkowym.
Za dużo z tym zachodu.
- Miau miau?
- Zaczniemy eksperymentować z dodatkami do jedzenia,
Kocie.
- Miau miau miau?!
- Wiem, że nie lubisz suplementów, ale co innego nam
pozostało?
Kot skrzywił się i odwrócił do Błazna plecami, a więc
zakończyli dyskusję. Ale nie oznaczało to, że Błazen zmienił zdanie.
Przeciwnie, zmotywowało go to jeszcze bardziej, więc od razu wyjął z kieszeni
telefon komórkowy i zaczął korzystać z jego nienaturalnej funkcji, jaką jest
przeglądanie Internetu…
- Kocie, a może suplement w formie oleju? – zapytał
entuzjastycznie po kilku minutach.
- Miauuu? – Kot zareagował z podobnym entuzjazmem.
- Haha, wiedziałem, że ci się to spodoba. Zawsze lubiłeś
oleje… - spojrzał na namiotowy kącik kuchenny, gdzie stała butelka oleju
ryżowego wylizana przez Kota na wysoki połysk.
- Hm… Olej żywieniowy z konopi?
- Miau?
Oboje spojrzeli w górę, gdzie w myślowej chmurce
wyświetliło się ich wyobrażenie Kota na haju, w berecie Boba Marleya.
- To chyba jakiś chwyt marketingowy – otrząsnęli się. -
Nie wierzę…
Błazen przeczytał opis i znowu się zdziwił, bo buteleczka
rzeczywiście zawierała olej z konopi indyjskiej.
- Kocie, kupujemy.
- Miau?!
- Ja wiem, że wyobrażasz sobie ćpuństwo, ale to naprawdę
nie to samo co palenie. Pamiętam do dziś, jak mój kolega smarował się podobnym
olejem i zmniejszały mu się guzy na ciele. A ten olej jest jeszcze inniejszy,
absolutnie się tym nie odurzysz. O, i tu w komentarzach kilka osób deklaruje,
że ich zwierzęta chore na padaczkę przestały mieć ataki dzięki temu olejowi.
- Miau miau miau miau miau miau miau miau.
- No taaak, tak, nie masz padaczki ani guzów… Ale.
- Miau?
- Ale. Pomyśl tylko. Jesteś na naprawdę zdrowej diecie.
Więc to dziwne, że masz taki problem. No i dosyć często się drapiesz bez
powodu. Czasami masz małe strupki na karku…
- Miau miau miau?
- No tak, przy normalnym linieniu to by nie było takie
dziwne. Ale ty liniejesz nienormalnie. Nie wiem czy to alergia, czy co… ale na
pewno coś jest nie tak. I pamiętasz, że od lat miałeś ciągle brudne ucho? A
lekarze mówili, że to nic. Aż na własną rękę wyleczyłem ci to preparatem
przeciwgrzybiczym.
- Miau…
- No więc chyba można ufać moim instynktom.
- Miau miau miau…
- Nie dotknie cię już żaden grzyb, jak wesprzemy twój system
immunologiczny. A ten olej ponoć to również czyni.
- Miau miau? – pokręcił oczami.
- Tak, masz rację, po prostu jestem zaintrygowany i
koniecznie chcę to kupić, haha!
- Miau miau miau?
- Hm… No dobrze, to tak zróbmy. Kupimy różne preparaty.
Zobaczmy co jeszcze tu jest… - Błazen wrócił oczami w telefon. – Tu jest jakiś
inny olejek, specjalnie na problemy z linieniem. Bierzemy.
- Miau – Kot pokiwał głową ucieszony, że będzie mieć dużo
nowych olejów.
- A tutaj proszek do posypania jedzenia…
- Miauuuu! – krzyknął.
- Nie panikuj, może nie będzie taki zły. W twoim obecnym
jedzeniu jest dużo proszków i nawet nie wiedziałeś.
- Miau?!
- No widzisz? A to coś zawiera biotynę. Ponoć ludziom
bardzo pomaga. I jest drogie, ale ty potrzebujesz mniejszych dawek, więc to nie
będzie aż taki majątek.
- Miau… - pokręcił oczami.
- Będzie dobrze. Kupujemy.
Już następnego dnia przywieziono im pod namiot zamówienie
i Kot rozpoczął kurację. Na początek testował tylko olej z konopi, bo tego
oboje byli najbardziej ciekawi. Jednak z dnia na dzień Błazen coraz bardziej
rozumiał, że efekty niekoniecznie pojawią się tak szybko, jak by sobie tego
życzył… I myślał o tym akurat, gdy wędrował miastem, a kiedy podniósł głowę to
zobaczył mały, prywatny sklepik zoologiczny. Wszedł tam bez zastanowienia i
zapytał o kocie linienie. Po obejrzeniu kilku olejków i proszków podano mu
szczotkę do wyczesywania.
- To Furminator – powiedziała sprzedawczyni.
- Słyszałem o tym… Ale my już tyle szczotek mamy i to nic
nie zmienia…
- Ta szczotka jest inna. Sama mam dwa koty i nie
wyobrażam sobie nie mieć dla nich Furminatora.
„Sprzedaje mi to typowym trikiem”, myślał sobie Błazen
sceptycznie. Później jednak pomyślał o tych wszystkich razach, gdy polecano mu
Furminator… „Coś chyba musi być na rzeczy”, stwierdził.
- Czy to jest oryginalny produkt, czy jakiś substytut?
- To akurat jest tańszy zamiennik, ale to się niczym nie
różni, taki mam w domu.
- A jest oryginał? – zapytał myśląc sobie, że już zbyt
wiele razy idąc po taniości kupił stos tandetnych rzeczy, przez co tak naprawdę
wydał więcej, zamiast zaoszczędzić.
Kobieta zanurzyła się wśród szczotek i stwierdziła, że
akurat nie ma szczotki dla kotów krótkosierstnych, ale może zamówić. Błazen
poprosił więc o zamówienie i wrócił do obozu. Przez kolejne dni patrzył, jak
Kot zajada się mięsem z olejami, a czesanie nadal nie dobiegało końca.
- Czeszę i czeszę, a tu cały czas coś wychodzi… - odłożył
na bok jedną ze starych szczotek.
- Miau miau miau? – zdziwił się Kot.
- Nie, Twój język nie wystarcza, jak widać.
- Miau miau…
- Jutro odbiorę tę nową szczotkę i wtedy zobaczymy. A
tymczasem nie ocieraj się o moje nogi, proszę, dopiero co wyczyściłem je rolką.
- Miauu…? – Kot otarł mu się o nogę.
„Zapraszamy
do sklepu po odbiór zamówienia”, mówiła wiadomość w telefonie Błazna.
- Idealnie! – wykrzyknął w autobusie, bo akurat
przejeżdżał nieopodal sklepu. Wszyscy patrzyli na niego zdziwieni, gdy on jak
gdyby nigdy nic wcisnął przycisk do otwarcia drzwi i z uśmiechem czekał na
przystanek. Wysiadł, poszedł do sklepu, odebrał szczotkę, podziękował, wyszedł
i popędził do obozu.
- Kocie! Szykuj się na czesanie – otwierał pudełko ze
szczotką. – Dziwnie ona wygląda. Takie małe, krótkie ząbki w tylko jednym
rzędzie… Ale gęsto usiane, więc może w tym szaleństwie jest metoda…
Przyłożył szczotkę do karku Kota i pociągnął ją po jego
plecach aż po sam ogon. Następnie spojrzał na szczotkę i niedowierzał jak dużo
jest na niej sierści.
- A ja się męczyłem tyle lat jak debil… - powiedział sam
do siebie.
- Miau? – Kot również rzucił okiem.
- Starą szczotką dziesięć razy musiałem pociągnąć, aby
tyle sierści wyszło! Ciekawe czy tańszym zamiennikiem też by tak było… -
odezwał się jego wewnętrzny oportunista, dając mu pstryczka w nos za nie
sprawdzenie tamtego zamiennika, tak jakby był już pewien, że uzyskaliby wtedy ten
sam efekt.
Czesał dalej, a wyczesaną sierść wrzucał do torby.
Postanowił zbierać ją tam przez tydzień, aby zobaczyć ile tego wyjdzie. W tym
czasie Kot nadal spożywał olej z konopi, i co dzień rano zaczął budzić Błazna
jakby coraz wcześniej...
- Która godzina…?
- Miauuu! – nalegał Kot.
- Śniadanie dopiero za godzinę, Kocie…
Wówczas rozległ się głośny dźwięk kociego brzucha.
- No niemożliwe… Naprawdę jesteś już głodny! Ale
dlaczego? – powoli wstał i poczłapał do zakątka kuchennego. Wymieszał mięso ze
standardowymi proszkami czyniącymi posiłek pełnowartościowym, później dodał
standardowo trochę oleju z łososia, trochę wody, pokrojonej świeżej trawy, a na
koniec olej z konopi…
- Miau! Miau! – Kot z ekscytacji potrząsał ogonem, gdy
Błazen napełniał jego miskę gotowym pożywieniem. A kiedy on jadł, Błazen czesał
go Furminatorem. Sierść nadal wychodziła, ale w małych ilościach. Kot ogólnie
wyglądał mniej puszysto, a w dotyku łatwiej było wyczuć jego ciało pod futrem. To
był już siódmy dzień, a wielka kula sierści w torbie aż się prosiła o zrobienie
z niej nici i wydzierganie Kotu swetra na zimę. „Ekonomicznie tak, z jego
własnych włosów”, mówił Błaznowi wewnętrzny oportunista. „Cała ta sierść mogła
być na moich ubraniach”, pomyślał Błazen własnym głosem.
- Może nie potrzebujesz tego oleju, skoro szczotka jednak
wystarcza? – zagadał zaspany. – No bo co on takiego robi? Hm… Ale nie… No
przecież… Czytałem o tym, poprawia odporność organizmu… Zwiększa witalność, cokolwiek to znaczy…
- Ziewnął zanim skojarzył kolejny efekt obecności konopi w diecie. –
Przyspieszają metabolizm… To dlatego budzisz mnie wcześniej, niż zwykle! Ale...
– spadł na niego promień słońca, idealnie podkreślając jego uczucie nagłego
oświecenia. - Ach, właśnie odkryłem nowy ważny powód, dla którego powinienem
kontynuować podawanie ci tego oleju.
- Miau? – zapytał Kot znad miski.
- Nareszcie zrzucisz trochę wagi! I ćpać nie trzeba.
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.