Usiadł
sobie Błazen Podróżny przy stole wśród znajomych. Gospodarz podał posiłek i
wszyscy zaczęli jeść. Specjalnie na tę okazję Błazen zdjął błazeńską czapkę, bo
ponoć w czapce się nie je.
- Wyśmienite! – zachwalali wszyscy.
- Dziękuję, dziękuję – śmiał się Gospodarz.
- Powinieneś mieć własną restaurację! – zasugerował Ktoś.
- Eee, nie mam czasu na takie rzeczy.
- Na pewno znajdziesz trochę czasu jak zechcesz –
naciskał Ktoś.
- No tak, ale nie będę go wtedy mieć na inne rzeczy.
- Ale chyba warto? Bo szkoda taki talent marnować.
- Przecież się nie marnuje, spójrz na ten pełen stół –
wtrącił Błazen.
- No taaaaak, ale to tylko domowe zacisze i nikt inny nigdy
się o tym nie dowie…
Po posiłku podano deser przygotowany przez obecną tu
Prawniczkę. Był to lodowy tort z owocami, które sama wyhodowała.
- Naprawdę sama to zrobiłaś? Niesamowite! – zachwycali się
wszyscy.
- Powinnaś koniecznie prowadzić interes cukierniczy! –
zasugerował znowu Ktoś i rozmowa przebiegła bardzo podobnie do poprzedniej.
Po deserze jeden z gości, Sklepikarz, wyciągnął z
futerału swoją gitarę klasyczną i zaczął grać. Wszyscy słuchali jak w transie,
bo Sklepikarz niemalże urodził się z gitarą w rękach i grał przecudnie.
Po ostatniej piosence wszyscy klaskali zachwyceni, a Ktoś
powiedział:
- Nie marnuj swojego talentu!
- Haha, dziękuję… - Sklepikarz chował już gitarę z
powrotem do futerału.
- Ale naprawdę! To byłaby ogromna strata! Koniecznie
musisz coś zrobić z tym wielkim talentem!
- Gitara nie wygląda mi na zakurzoną, i zagrał nam dziś
na niej. Jak widać talent marnowany nie jest – zauważył Błazen.
- No taaaaak, ale to tylko domowe zacisze… - Ktoś powtórzył
mniej więcej to samo, co przy poprzednich rozmowach.
- Wielkie sceny do szczęścia potrzebne mi nie są, a sklep
sam się nie poprowadzi – skwitował Sklepikarz i więcej tego tematu nie
poruszono.
Luźne tematy dalszych rozmów po jakimś czasie przeszły na
dom Gospodarza.
- Przepiękny wystrój – chwalili wszyscy.
- Dziękuję, dziękuję, Żona jest dekoratorką wnętrz, sama
to wszystko zaprojektowała.
- Ojej, cudownie – fascynowali się rozglądając wokół.
- A do tego namalowała te obrazy na ścianach – dodał Gospodarz.
- Naprawdę? Co za talent! Nie marnuj go! – wykrzyknął zachwycony
Ktoś, ale tym razem nie drążono już tego tematu. Zamiast tego wszyscy wyszli do
ogrodu pograć w mini golfa.
Zabawa była przednia, a wśród graczy wyróżniał się Kot,
zawsze wbijający piłkę do dołka jednym uderzeniem.
- Kocie, nie myślałeś nigdy o zostaniu zawodowym
golfistą? – zapytał Ktoś.
- Miau miau – zaśmiał się Kot nie traktując tego pytania
poważnie.
- Ale naprawdę, Kocie, masz ogromny talent.
- Miau miau miau – wyjaśnił Kot.
- No tak, łatwo nie będzie, ale na pewno warto poświęcić
temu trochę czasu.
- Miau – skwitował Kot.
- No jak wolisz… - Ktoś wzruszył ramionami.
- Ktosiu, masz naturalny talent do irytowania ludzi,
koniecznie zostań politykiem – zaśmiał się Gospodarz, a z nim pozostali.
- Szkoda marnować taki talent – dodał Sklepikarz.
- Porzuć wszystkie inne zainteresowania, a na pewno
znajdziesz czas – przyłączyła się Prawniczka.
- Miau miau – skomentował i Kot.
- Ale dlaczego je porzucać? Zmarnują się talenty do nich!
– zauważył Błazen.
- Też prawda – pokiwali wszyscy głowami.
- Oj, dajcie spokój – machnął ręką zawstydzony Ktoś.
- Ja mam też talent do malowania ścian – Oznajmił Sklepikarz.
- Idzie mi to niespotykanie sprawnie, nawet najohydniejsze ściany dobrze
pomaluję!
- Ja mam talent do pumeksowania stóp – dodał roześmiany Gospodarz.
- Może powinienem na boku zdobywać uprawnienia do wykonywania zawodu podologa…
- Miau miau miau miau! - wtrącił i Kot.
- A ja mam ogromny talent do robienia striptizu – wyznała
Żona Gospodarza, wywołując jeszcze większe salwy śmiechu.
- Oj, potwierdzam – rechotał Gospodarz.
- Nie marnuj tego talentu – skomentowała Prawniczka z
przekąsem. - Zatrudnij się w klubie nocnym, na pewno jakoś zgrasz to ze swoją
obecną pracą.
- I z pasją do malarstwa – dodał Błazen.
- Ale dlaczego mierzyć tak nisko? – zapytała Żona
Gospodarza. – Powinnam raczej zostać striptizową gwiazdą Internetu!
- Oj, na pewno można jeszcze lepiej wykorzystać ten
talent – wtrącił Sklepikarz. – Rozpocznij własne show w telewizji. I otwórz
szkołę striptizu. Nagrywaj filmy instruktażowe. I rozkręć biznes, będziesz
robić striptiz dla prywatnych klientów.
- Albo połącz ze sobą wszystkie talenty – zasugerował Błazen.
- Jak? – śmiała się Żona Gospodarza.
- Na pewno znajdziesz sposób… Bo wiesz, szkoda je przecież
wszystkie marnować… wszystkie osiemdziesiąt.
Wtedy wkroczył Gospodarz, pękający już ze śmiechu:
- Zostaniesz, droga żono, światowej sławy dekoratorko-malarko-kucharko-sprzątaczko-śpiewaczko-przedszkolanko-psychologo-krawcowo-informatyko-kosmetyczko-masażystko-tenisistko-zakonnico-bibliotekarko-mechaniko…
Długo wymieniał talenty żony, aż w końcu przerwała mu:
- Dodaj jeszcze, że nieśmiertelną. Bez tego się nie uda.
- To nie wystarczy… - wtrącił Błazen. – Jest za duża
konkurencja, musisz najpierw wytłuc wszystkich tych, którzy też realizują te
talenty.
- Może okaże się, że mam również talent do zabijania?
- Nie marnuj go wtedy.
Miłego absurdu,
Błazen Podróżny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jakieś przemyślenia? Pytania? Propozycje? Nie bój się zbłaźnić, Błazen wysłucha.